BAŻANTARNI
XC 2004
20.06.2004
- II EDYCJA - POLANA ZA DZIAŁKAMI
Tym razem doprowadzono mnie do frekwencyjnej ekstazy - i tak powinniście trzymać, tak powinno zostać. Brać bikerska przybyła z wielu stron, a wymienić należy miasta najliczniej reprezentowane czyli Bytów, Olsztyn, Chełmno, Kartuzy, Bartoszyce jednocześnie nic nie ujmując całej trójmiejskiej okolicy. Pierwszym zapisanym zawodnikiem okazał się być Marek Roman z Gdyni i tu nic jeszcze nie zapowiadało totalnego kataklizmu. Potem przyszła istna nawałnica zapisów i tylko dzięki Waszej cierpliwości udało nam się z tym uporać prawie bezboleśnie. Okazało się, że 100 sponsorskich pakietów startowych to mało i jedyny w tym momencie wolny człek czyli sędzia główny musiał dymać po dodatkowe banany i jogurty. Zaistniała konieczność kilkuminutowego opóźnienia startu, gdyż najmłodsi zgłaszali się do ostatniej chwili.
Przedszkolaki swoje ściganko odbyły bardzo spokojnie. Przy dzieciach 7-9 lat pojawił się problem, bardzo liczna i zróżnicowana stawka dzielnie walczyła na małym kółku i doszło tu do licznych dubli lecz jak to u nas bywa ważny jest także ten ostatni zawodnik.
10-12 latki miały dość mocną trasę nazwaną przez nas średnią pętlą z którą większość z nich uporała się prawie bez zmrużenia oka.
Prawdziwe ściganie rozpoczęło się jednak od młodzików na dużej pętli - żartobliwie nazwanej później przeze mnie "light'ową". Owszem trasa była spokojna, gdyż biorąc przekrój zawodników mamy na uwadze ich możliwości, a także bezpieczeństwo. Spore fragmenty wymagały jednak naprawdę dużych umiejętności. Kto z Was pamięta: zjazd do mostku, stromą wąską ścieżkę przy urwisku, podjazd pod Belweder, liściastą krętą ścieżkę na Górę Roberta zakończoną krótkim ostrym zjazdem i potem fragment zielonego szlaku a wszystko to okraszone sterczącymi korzeniami i wspaniałym błotkiem.
Tym razem nie dotarły do mnie żadne słuchy o pomyłkach na trasie którą wspaniale obstawiło wojsko oraz harcerze z 26 EDH "Rangers", a wszystko to odbywało się pod nadzorem Grzesia Kozłowskiego, Rafała Jarosza, Marcina Grądziela i Andrzeja Warczaka. Dopiero teraz w mojej łepetynie zrodził się pomysł aby sporządzić listę ze zdjęciami wszystkich którzy pomagali w organizacji. Podczas trzeciej edycji postaram się to wykonać by chociaż w ten skromny sposób im podziękować. Niemniej teraz wszystkim "mrówkom" dziękuję!!! Bo właśnie dzięki paniom Ilonie, Kamili i Marcie z sekretariatu można było się napić nawet aromatycznej kawusi.
Ale wróćmy do samych wyścigów. Zaledwie kilka osób było zmuszonych do poddania się z powodów awarii sprzętu bądź nieco słabszej tego dnia formy. Zawodnicy z Baszty Bytów wykosili 10 medali z czego w elicie komplet (tych określiłem po przyjacielsku "banda"). Najbardziej waleczną drużyną okazała się być grupa z olsztyńskiego FANa - oni nie chcieli nawet słuszeć o wcześniejszym zakończeniu wyścigu zdublowanych zawodników i jechali do końca. Prawdziwym bohaterem okazał się być zawodnik z numerem 8 w elicie którego nawet dwie gumy i piękna gleba nie zniechęciły - wyścig kontynuował dzięki pożyczonemy rowerowi (w tym czasie wykreśliliśmy na stałe z regulaminu punkt o samodzielnej naprawie roweru). Właśnie ten fakt był powodem, że po raz pierwszy na naszej imprezie przyznany został tytuł "Fair Play" - wielkie brawa dla Doroty Dajkowskiej "Dotii".