Podobnie jak podczas poprzednich tegorocznych wyścigów
tak i teraz zająłem się bacznie konstruktywną
obserwacją która tylko w małym stopniu obejmowała aspekty czysto sportowe. Już sama początkowa frekwencja stanowiła dla mnie bardzo
miłe zaskoczenie.
Zakończenie piątego już cyklu imprezy przeprowadzonej przez UKS NEKSUS pod szyldem Bażantarnia XC
czyli popularnego BXC podniosło mnie na duchu totalnie. Pomimo, iż z jedynie
słusznych powodów świadomie zrezygnowałem z pomocy w organizacji imprezy to
jednak z całego rowerowego serca byłem za i nawet nie przeciw. Przysięgam więc
uroczyście, iż żadnych dokumentów BażGate nie sporządzałem i dlatego kilka
incydentalnych uwag puściłem szybko w zapomnienie.
Starty przedszkolaków i dzieci absolutnie rozkręciły atmosferę zawodów, a ja
kibicowałem tym którzy moim zdaniem zachowują się normalnie, a wręcz dadzą się
lubić i szanować.
Chwilę później jedno z największych życiowych wyzwań stanęło przed żakami
pokonującymi średnią pętlę z przeprawą przez potok. To miejsce skupiało sporą
grupę fotoreporterów i jakież było moje zdziwienie gdy bez wypinania pokonał je
Marcin Rutkowski z UKS Chełmno - przykro, że tylko nieliczni zauważyli fakt, iż
kolega w swojej kategorii wiekowej wywalczył w Kielcach Mistrzostwo Polski Amatorów.
Gdy zawodnicy ruszyli na dużą pętlę było już tylko ciekawiej i weselej.
Trasa okazała się jak to bywa w Elblągu bardzo wymagająca, a ja w słodkim
lenistwie pstrykałem fotki i gorąco kibicowałem -
a chociażby Tomkowi :-)
Przed wyścigiem elity zaobserwowałem banalną ingerencję zawodników w układ
podłoża trasy oraz skorzystałem z czasowej przerwy i objechałem dużą pętlę
męcząc się okrutnie. Każda rywalizacja ma swoich bohaterów i tak też było tym razem.
Krzysztof Drabik pojechał świadomy założonego celu i chociaż tym razem nie
wygrał to podczas dekoracji
klasyfikacji generalnej mógł bezproblemowo otworzyć szampana.
Dokonałem kilku arcyciekawych
osobistych spostrzeżeń które pozwolę sobie ująć w krótkim podsumowaniu, a które to
mogą być dla niektórych niezrozumiałe.
Najbardziej uśmiechniętą zawodniczką zawodów była Wiesia z Sopot Killers
jadąca w koszulce Neksusa. Najbardziej ciekawskim i zadowolonym zawodnikiem był
Patryk z Chełmna, a największym pechowcem Bartek z Elbląga. Najmilszymi kibicami okazali się
chełmnianie pod wodzą Państwa Rutkowskich. Najbardziej pucharowo
usportowioną rodziną Państwo Krajkowie. Mój uśmiech będący skromnym
podziękowaniem za rozmowy dedykuję zaś: Boliusom, Dorszom i Gwiazdowskim. Wszystkim
pozostałym wypadałoby pokazać kciuk wyciągnięty ku górze.
Czuje się
zobowiązany podziękować organizatorom za to, że całkiem niespodziewanie dostałem statuetkę za pomoc w BXC
(???)
Dawnymi laty ukazywało się po
każdym wyścigu BXC kilka relacji. Pamiętam ten fakt doskonale i doceniam tym
bardziej, że teraz pozostałem jakby sam pozostał na placu boju.
Czy spotkamy się w 2007 roku ?
Darecki
|