XXIV EINO - ELBLĄSKI ALLEYCAT
Marecki - 15.06.2012


Kolejny rekord frekwencji podczas EINO i moje miejsce na pudle wywalczone z wielkimi przygodami.

Startujemy z rozkopanego Placu Słowiańskiego przy akompaniamencie Naczelnego Tubowego. Za towarzysza niedoli mam trenera Mikołaja który niespodziewanie wpadł na imprezę by sprawdzić naocznie moje umiejętności i styl jazdy.

Tłumy rowerzystów walą w pierwszej kolejności na Stare Miasto pod Ratusz i dalej na Bednarską. Trudno jest się przedrzeć by odczytać zadania punktowe. Zapodaję gawiedzi, że jest 8 chociaż jest siedem i sam pierwotnie wpisuję 8. Moment i poprawiam na 7 która przy popchnięciu weterana wygląda jak 17.
Dalej Garncarska na dobrą sprawę to dla wielu mroczna tajemnica, gdyż cała ulica, mała i skromna nie posiada jakiegokolwiek realnego oznaczenia od strony Pigalaka. O jakie talerze chodzi?
Na Oboźnej rozpromieniony Darecki_EB stawia firmowe pieczątki jak to się mówi "na bogato".
Na Bema zaliczam przykościelny chaczkar, by po krótkiej chwili urodzić aspiranta policjanta. Na Mierosławskiego zadałem się zaś z Radą bardzo owocnie urzędującą w tym rejonie.

Pierwszy problem powstał był przy R.O.D na Świętego Floriana. Właśnie tu 26 lat temu obtańcowywałem moją ślubną. Tym razem wykonałem taniec chocholi i szukając bezskutecznie numeru telefonu. Wykonałem fotkę w stylu „tu byłem” i ruszyłem na Dębową gdzie bezproblemowo zaliczyłem zadanie odzieżowe.
Przyszła chwila na zastanowienie. Ratując honor ESR postanowiłem wrócić do bogobojnego Floriana. Jako grzesznik zostałem potraktowany na Rawskiej w okolicach kościoła drugim problemem czyli pęknięciem szrychy w tylnym kole.

Święty Florian nierychliwy, lecz sprawiedliwy spowodował, że napotkana grupa rowerzystów wyprowadziła mnie z błędu. Chodziło nie o numer telefonu lecz o numer terenu. Mój okulista będzie miał co robić. Jak nic czekają mnie okulary typu "musztardówki".
Długi przejazd na Jaśminową gdzie musiałem schylić się przed takim jednym zielonym by potem mieć jeszcze siły na Mazurską którą biorę w biegu, (wpisu dokonuję przy zielonym sędziowskim stoliku).
Wszystkie punkty zaliczone, więc z podniesionym czołem pruję do mety. Pruję to może zbyt dużo powiedziane. Plecy mam całe w siniakach od razów ciętych zadawanych przez trenera.  Zmuszony jestem do rozpięcia tylnego hamulca,  ponieważ tarcie uniemożliwia płynną jazdę.

Mikołaj krzycząc dopinguje mnie na Marymonckiej. Opadłem z sił i nawet nie walczę.

Niech się dzieje wola niebios. Sędzia Marecki w jednym punkcie ma wątpliwości do mojej technicznej 7 odczytując ją jako 17. Sprawa zostaje rozstrzygnięta na moją korzyść.

Sam się dziwię, że zająłem zaszczytne drugie miejsce. Trener Mikołaj mruga okiem i mówi, że jest OK.

Fotki ESR