XXII
Ekstremalny Rajd na Orientację HARPAGAN, a szczególnie jego rowerowa część
zapisze się dużymi literami do harpaganowej historii,
ponieważ po raz pierwszy i to aż czwórka bikerów uzyskała
certyfikat rowerowego Harpagana.
Na starcie stanęło 203 zawodników. Najlepszym podobnie jak
wiosną podczas 21 Harpagana w Lęborku okazał się
Andrzej
Chorab z Gdyni.
Do Kwidzyna w celu zmagania się z trudami trasy rowerowej
jesiennego 22 Harpagana, pod egidą - Elbląskiej
Strony Rowerowej -
pojechało dziewięciu elblążan. W swoim składzie powitaliśmy
dwóch harpaganowych debiutantów Krzysztofa Żuchowskiego i
Tadeusza Sałamachę oraz gościnnie jako dziesiąty
Euzebiusz Szulta z Redy.Plan mieliśmy bardzo prosty
i ambitny, czyli podobny do tego z wiosennego Harpagana, .
Powalczyć i zaliczyć, jeśli nie wszystkie, to możliwie
jak najwięcej punktów kontrolnych. Ponadto byliśmy bogatsi
w doświadczenia nabyte podczas poprzedniej edycji. Forma
oczywiście lepsza niż wiosną. Teren, wbrew temu co sądzili
dopiero co poznani rywale, zupełnie przez nas nieznany.
Przed przyjazdem do Kwidzyna założyłem się z kolegą o małe
co nieco, że będzie przeprawa na lewą stronę Wisły.
Przegrałem!!!
Przed samym startem mały żart ze strony Euzebiusza - "a to kartę
startową trzeba mieć ze sobą?" - obrócił do bazy i z powrotem w ciągu
zaledwie pięciu minut. Ruszamy po krótkim zerknięciu na
mapę w kierunku Sadlinek, bardzo spokojnie i w całkowitych
ciemnościach. Dobrym pociągnięciem jest blokowanie
samochodów które chcą nas wyprzedzać, oświetlenie drogi
pierwsza klasa. Po zaledwie 37 minutach docieramy bez większych
problemów do (6). Dalej
przez las w kierunku Gardeji, pomału zaczyna się rozjaśniać.
Po drodzę następuje bratanie krwi z trójką bikerów z
Wrocławia. Są zdziwieni liczebnością naszej grupy. Jest
Nadleśnictwo Jamy, mała konsternacja - nie ma punktu. Budzić
gajowego Maruchę który pewnie śpi z dubeltówką pod
pierzyną? Ech, chłopcy rozłożyli się kawałek dalej - (14) - 7:22. Mapa rozpostarta na asfalcie,
ustalamy dalszą marszrutę i ruszamy ostro pedałami. Po
drodze mijamy Szembruk. Most na Gardędze, a właściwie
mostek, czyli (10) osiągamy
o 8:21. Do gospodarstwa w Cyganach (5) docieramy o 8:48 i stwierdzam, że na
liczniku jest już 50 kilometrów. Nie jest źle, a dobrze
wcale. Pozostaje lekko przyśpieszyć, mkniemy więc dalej
kolejno przejeżdzając przez Wandowo i Nową Wioskę. Kawałek
zupełnie błahego podjazdu i odczuwam pierwszy kryzys.
Jestem jednak szczęściarzem, grupa sto metrów z przodu, a
ja widzę po prawej stronie właściwą drogę - krzyczę
ponieważ czuję starą stodołę z (3) - 9:21. Przemeblowanie w kieszeniach
i bidonach, łapię języka i zaskakuję kolegów
odnalezieniem drogi na całkowite skróty. Z ust chłopaka w
wieku komunijnym pada rzeczowe stwierdzenie - "ostatnio nie
padało, więc wielkiego błota nie ma". Dojeżdzamy do Klasztorka,
gdzie miejscowi pokazują najkrótszą drogę do Trumiejek.
Grodziec - Pławty Wielkie i o 10:02 mamy (18). Klimy - Bałoszyce gdzie odbijamy w
prawo, troszeczkę lasu i dojeżdzamy do Krzywca na skrzyżowaniu
jest (7) - 10:41. Czerwona Woda - Emilianowo
wjeżdzamy do Susza wzbudzając jak mi się zdaje -
zdziwienie i niemy podziw mieszkańców. Trwało to jednak
tylko kilka chwil i wkrótce meldujemy się pod sklepem w Rożnowie.
Tu co prawda nie ma punktu kontrolnego, lecz uzupełniamy
ostro nadwątlone zapasy.
Punkt (8) odnajdujemy o 11:38 w pobliskim Kamieńcu,
który nosi ślady bytności Napoleona. Zauważam,że po
drodze pękła nam kilometrowa setka. Niby to ma być
harpaganowy półmetek? Kilometrowo i czasowo tak jest.
Dlaczego więc zaliczonych punktów mamy tylko osiem? Ostro
przed siebie - Dąbrówka - Bronowo - Stańkowo. (15) znajduje się w bocznej drodze,
odnajdujemy o 12:11 most na rzeczce. Nawracamy, Julianowo -
Prabuty to tu gdzie leczą choroby płuc, lecz u nas te są
akurat w całkowitym porządku. Gdy widzę drogowskaz na
Kwidzyn rzucam mimochodem niby to dla żartu - "jeżeli ktoś
ma już dosyć, to ta droga prowadzi wprost do mety w
Kwidzynie".
Dobrze, iż znają mój czarny humor, nawet nie dostałem
bidonem. Wyjeżdzamy z Prabut w kierunku Sztumu, w Gontach
odbijamy na Gorowychy i suniemy mając po prawej stonie
jezioro Dzierzgoń. Nastroje wyśmienite, Mariusz mówi - "wcale bym się
nie zdziwił jak do punktu trzeba będzie płynąć", a niektórzy nawet chcą się kąpać.
12:52 - (4) nasz punktowy półmetek, bardzo miła
obsługa a miejscowa gospodyni proponuje nam nawet kawę,
lecz niestety nie możemy czekać na jej sparzenie i ruszamy
wskazaną polną ścieżyną. Nie wiemy jeszcze o czekającej
nas pechowej serii. Rodowo Małe - Stążki i Jurek łapie
kapcia. Tracimy dobre piętnaście minut - Cieszymowo
Wielkie, wdrapujemy się na stary kolejowy nasyp i mkniemy do
(20) jest 13:55. Bardzo żle, przejechanie
12 kilometrów zajęło nam dobrą godzinę. Na dodatek ja w
Monasterzysku kieruję grupę prosto w pole i musimy dymać
dwa kilometry zupełną miedzą a na koniec jeszcze
przeprawiać się przez bagienko. Niektórzy słabną a
Krzysiek gubi wczep i zostaje ażeby go szukać. Potem
samotnie zalicza jeszcze trzy punkty. My natomiast wyjeżdzamy
w Miniętach i docieramy do Stanowa (1) - 13:55. Kolejny rekord, 10 kilometrów
w 55 minut. Wszelkie plany przestają istnieć, idziemy na żywioł.
Przed Tywęzami licznik pokazuje 150 kilometrów - dokładnie
tyle przejechałem podczas 21 Harpagana. Balewo - Krasna Łąka
- Nowe Minięta (16) 15:36.
Podczas narady postanawiamy podzielić się na dwie grupy,
silniejsza rusza do (19) w
Ramzach Wielkich, ja na czele niby słabszych z Tadeuszem,
Jurkiem i Euzebio ruszamy do Czarnego Bagna. W Mikołajkach
Pomorskich podczas jazdy zerkam na mapę, Jurek wpada na mnie
i leży jak długi. Pierwsza krew. Pierzchowice - Watkowice
Duże, gubimy niestety Euzebiusza. Napotykamy natomiast Pawła
Paronia (533) z Rawy Mazowieckiej i z nim docieramy do (12) - 16:26. W drodze do kolejnego punktu
przejeżdzamy przez Straszewo a ja wymieniam z Pawłem adresy
internetowe naszych rowerowych stron. (13) ponoć
sprawiała niektórym sporo kłopotu, my osiągamy ją o 16:55
i faktycznie stwierdzam brak ambony. W drodze na (9) spotykamy naszego Marcina, który
odpadł od tej mocniejszej grupy - Brachlewo - Tychnowy i tu
zbyt wcześnie skręcamy w lewo. Orientuję się w sytuacji
po kilku minutach jazdy, oddalamy się od Kwidzyna. Błąd
ten kosztuje nas sporo sił, że o nerwach już nie wspomnę.
Przez chwilę myślimy, że dorobek całego dnia pójdzie na
marne. Pozostało 19 minut, 18, 17, 16, zza pleców wyskakują
jak Filip z konopi pozostali ludzie z ekipy. Nasza rozłączona
paczka ponownie jest razem. Tablica z napisem Kwidzyn, głośno
co chwilę krzyczymy - "którędy do katedry?". O, w prawo, kierowcy ustępują nam z
drogi - bardzo dziwne? Przejechaliśmy jakieś światła,
chyba nie były czerwone? Widzimy katedrę - sukces. O 17:51
to jest 9 minut przed godzią "zero" oddaję swoją
kartę do rąk własnych samego Piotra Hercoga - budowniczego
trasy rowerowej.
W drodze powrotnej do bazy
robimy zakupy i ktoś w sklepie chwali się zaliczeniem
wszystkich 20 punktów. Przyznam się szczerze, że w tym
momencie nie robi to na mnie żadnego wrażenia.
Przebieramy się i idziemy na stołówkę. Tutaj króluje głośna
weselna niby to muzyka, a jakaś bardzo niesympatyczna ruda
wyglądająca na kierowniczkę sali, przegania ludzi od
stolików - "zjadł nie zjadł, wypadł - nie
blokować miejsc". Wzbudziło to u mnie mały niesmak. Gdyby to
to przejechało lub przeszło w swoim jakże bladym życiu
chociaż dziesięć kilometrów, miałoby gwarantowany orgazm.
Bigos na pewno nie był z poprzedniego Harpagana.
Czekając na zakończenie imprezy rozmawiamy z Joanną,
bardzo miłą dziewczyną z sekretariatu. Obiecuje, że
dopilnuje przesłania nam dyplomów uczestnictwa. Pożyjemy -
zobaczymy.
Poznaję osobiście Andrzeja Choraba który opowiada o swoich
przeżyciach z trasy. Przejechał 260 kilometrów - jestem
pod wrażeniem.
Reasumując Pomimo, iż każdy z nas wykręcił ponad 200 kilometrów,
maksymalnie osiągnięcie wyniosło 16 zaliczonych punktów
na 20 możliwych - to wcale nie jest źle. Jedna złapana
guma, jeden rozwalony wczep, jedno spore obtarcie - to także
nie jest źle. Pozostaje nam zatem czekać do wiosny, bo do
Starogardu Gdańskiego na 23 Harpagana, jeśli nie wszyscy,
to przynajmniej część z nas przybędzie. Fajno, no nie?
DZIAŁ
HARPAGAN
|