Harpagana pomimo
wielokrotnie podejmowanych prób i olbrzymich starań nie mogły
wymyśleć takie sławy jak: Leonardo da Vinci, Albert
Einstein i wielu innych pomniejszych o których już nie
wspomnę. Nawet Stanisław Lem w swojej fantastyce był od
tego bardzo daleki. Jednakże wiosną tego roku powstało
olbrzymie zamieszanie wokół imprezy. Nie wiadomo dokładnie
przez kogo i dlaczego chciano Harpagana odwołać. Elblążanie
dali się zwieść i zapisaliśmy się na Maraton w
Bydgoszczy rozgrywany tydzień później. A co tam. Tak więc
byliśmy w przysłowiowej kropce gdy ostatecznie oficjalnie
zdementowano - wcześniejsze także oficjalne odwołanie 23
Harpagana. Jako ludzie rowerowego honoru postanowiliśmy
jednak pojechać do Leśnej Szkoły Przygody w Drzewinie z
zamiarem dodania otuchy uczestnikom i oczywiście ku ogromnej
uciesze organizatorów. Powstała szybko na kolanie -
koncepcja turystycznego przejechania kawalątka trasy i
zaliczenia chociażby jednego punktu kontrolnego . Żadnego
potu i zmęczenia. No może dwa punkty. Rozumiecie?
TEAM -
NEKSUS ELBLĄG
640 -
Dariusz Korsak (3)
641 - Władysław Niebylski (3)
642 - Jerzy Kłoczewiak (3)
643 - Marcin Kaznocha (debiutant)
644 - Krzysztof Żuchowski (2)
645 - Grzegorz Kozłowski (3)
727 - Marcin Błasiak (debiutant) |
|
Przez wszystkie punkty
towarzyszyli i pomagali nam w pocie czoła obyci w
harpaganowych bojach
Euzebiusz Szulta -
Reda
Jarosław Warda - Gdynia
Sławomir Ławicki - Gdynia
Piotr Kozdryk - Stawiguda |
spory ponad 100 kilometrowy odcinek trzymał koło:
Sławomir Szymków - Gdańsk
|
Początek jak
zwykle w naszym wydaniu wyglądał bardzo prosto czyli -
przyjeżdżamy z samego rańca czyniąc wiele szumu, witamy
znajomych, zadajemy moc pytań naczalstwu, pobieramy karty i
grzecznie czekamy na rozdanie map. Spotykam internetowego Sławka
Sz. - to on mnie odnajduje w tłumie. Mapy wydane i teraz
debata iście parlamentarna - który punkt będzie
najbardziej odpowiedni do naszej koncepcji. Tym razem
postanawiamy rozpocząć według kolejności od (1). Ruszamy
z placu boju znaną drogą i po 200 metrach koncepcja zmienia
się na (9). Pawłowo - Cząstkowo - Postołowo, wjeżdżamy
w las i odbijamy w lewo, jest coś co kiedyś mogło być
przepustem. Kod biała farba ? Może to te wyblakłe (PO)? 7:35
do karty a ja wygłosiłem krótki pean na cześć tego co to
oznaczał. Pędzimy lasem do Gołębiewa zwanego Średnim i
dalej przez te właściwe Gołębiewo - Sobowidz, znów lasek
i skrzyżowanie z wiatą. Owszem na wiacie jest moc różnych
"kodów" ale żeby je wpisywać w pełnej formie do
karty - nigdy! Pełen konsternacji telefon techniczny, krótka
rozmowa (17) 8:20 i dalej w drogę. Szczerbięcin - Turze -
Małżewo, las z mnóstwem dróg i sporo czasu na odszukanie
właściwego przepustu. (2) 9:05 - (CH). Wędkowy - Liniewko
wypadamy na wspaniały asfalcik, potem w lewo - Zduny - Brzeźno
Wlk. Pokonujemy drogę leśną gdzie na skrzyżowanku (6) 9:46
- (LI) - blade które jednak już rozumiemy . Nawrót do Brzeźna
- Klonówka - Kolincz - wspaniale oznaczona (15) 10:20 - (RA)
. Prujemy przez niecny i zdradziecki Starogard Gdański (nie
pytacie dlaczego?) - Koteże (11) 10:56 - (NO). Tu pomagamy Sławkowi
załatać gumę - (jak on to sobie piknie wykombinował ?).
Sumin (i co dalej ?) decyduję w pełnym biegu objechanie
jeziora Sumińskiego od północnego-zachodu i po małych błędach
nawigacyjnych zawracam naszą czołówkę która przy
schowanych głęboko mapach twierdzi, że jadą chyba dobrze
- Szteklin i tu po zasięgnięciu języka wsród miejscowych
postanawiam dokonać natychmiastowej zemsty i poprowadzić
swoich najkrócej czyli małym bagienkiem. Uroczo było, jest
całkiem fajnie schowana (3) 11:50 - (BK). Wkraczamy na
bardzo fajowe płyty betonowe które ciągną się jakieś
dwa kilometry i dają początek objechania jeziora
Borzechowskiego Wielkiego. Ciekawostka topograficzno -
nawigacyjna, koniec płyt i zakrętas w prawo na asfalt to
punkt najdalej oddalony od bazy i jest to ni mniej ni więcej
w linii prostej 29,5 km. Borzechowo - Wirty - Radziejewo -
Karolewo - Piesienica czyli moim zdaniem największa
asfaltowa monotonia na trasie (7) 12:33 - (PK). Po dotarciu
do Semlina rozpoczynamy kurtuazyjną penetrację sklepu.
Dobra, dobra nie ma czasu - Jezierce - Tomaszewo - skraj lasu
(14) 13:18 - (FM). Jak widzicie pękła połowa czasu i
licznik mój wskazuje 102,30 km. Można by dyskutować ale
jest to nasz 9 zaliczony punkt a to oznacza, że pokonanie całej
rowerowej trasy jest niestety jakoby nierealne. Jaroszewy -
Czarnocin - (8) 13:55 - (NE), zawracamy - Czarnocin - Czysta
Woda i wjeżdzając do Skarszew zachodzę w głowę jak mogłem
przegapić skrót na Więckowy. Mój kryzys za Skarszewami,
ciągnie się jeszcze przez Więckowy gdzie widzę drogę którą
powinniśmy wyjechać - Junkrowy - odnajdujemy zabudowania
Zamkowej Góry. (13) 14:47 - (domy 2 i 3 a opodal bocianie
gniazdo - jesteśmy uratowani - dochodzę do siebie. Na
punkcie gościu radzi nam pojechać do 20 kulturalnie przez
Pogódki. Widząc jego rower wiem, że ostro przesadził -
Junkrowo - Głodowo (chwilka w sklepie) - Stefanowo - Milonki
i piękny las z brzydką drogą (20) 15:50 - (NU). Na puncie
ktoś pyta nas czy po drodze nie znaleźliśmy kart
startowych. Niestety nie , wyrazy współczucia. Walimy
prosto w kierunku Liniewa, w lewo i zaraz potem w prawo.
Wybrałem polną drogę do Chrztowa przez które pędzimy jak
pociąg pośpieszny. W oddali widać już jezioro
Polaszkowskie, jest mostek (10) 16:26 i na znaku drogowym (PT).
Wyobraźcie sobie - nie wpisałem tego na kartę startową
zanotowałem jedynie na mojej tekturce. Co gorsza nie wpisałem
tego także do kart dwóch innych elblążan. Odkryłem ten
straszny fakt już podczas drukowania dyplomów. Zabiją mnie
? Podczas objazdu jeziora Sobąckiego mamy kawałek dosłownie
pachnącej drogi. Kto tamtędy przejeżdżał wie o jaki
zapach chodzi. Sobącz i polna droga w kierunku linii
kolejowej, maruderzy zostają w tyle a czołówka jedzie kawałek
ścieżką wzdłuż torów kolejowych (5) 17:07 (XL). Niektórzy
są już wyczerpani i nie dziwi mnie fakt, że w Liniewku
Jurek, Euzebiusz i Piotrek postanawiają spokojnie dojechać
prosto do mety. Pozostała 8 będzie walczyć jeszcze o (18).
W Lubaniu niefortunnie składam się do skrętu w prawo i leżę
(wyrwany róg i lekko wygięta kierownica), nic nie boli - można
kląć. Wypadamy na główną drogę, migiem przelatujemy Nową
Karczmę i po chwili odbijamy w pole na Kamionki. Niestety małe
problemy z nawigacją oraz nieubłagalnie biegnący czas
powodują, że w połowie drogi zawracamy - znów asfalt -
rozjazd dróg - Skrzydłówko, grupka samoistnie pęka i rwie
się na kawałki. W Skrzydłowie jeszcze się widzimy, w
Szatarpach zasadniczy peleton stanowi już tylko czwórka
elblążąn. Sucha Huta, o stąd możemy spokojnie dojść
choćby na pieszo ciągnąc rowerki za sobą. 18:41
uroczyste, uwiecznione fotką przekazanie kart sędziemu. Dwóch
naszych zrobiło nad nami 6 minut przewagi na około 10
kilometrach. Ostatni Jurek przyjeżdża 6 minut po nas. Mój
licznik wskazuje 182 kilometry i 9:02 czystej jazdy, średnia
ponad 20 km/h.
Reasumując: Zauważyłem, że lepiej leży mi trasa terenowa a ta spośród
trzech które jechałem była najcięższa i najlepsza. Połowicznie
został osiągnięty cel sprawdzenia mnie przez organizatorów.
Fizycznie było dobrze, psychicznie doprowadzono mnie do
wrzenia już na pierwszych dwóch punktach. Na piątym z
kolei całkowicie czułem się już ukojony a trzynastego
poprostu nie wpisałem sam sobie i już. Porażka? Nie sądzę.
Raczej fajna zabawa. Z organizatorów poznałem osobiście Wojtka Bielińskiego,
Dainę Baranowską, Piotra Kaczyńskiego oraz samego
Kierownika Rajdu - Karola Kalszteina. Może za rok w Elblągu?
Bo jesienią będzie Puck. Nie przyrzekam nic ..... .
Pozdrawiam wszystkich których napotkaliśmy na trasie a tych
których nie napotkaliśmy też pozdrawiam.
DZIAŁ
HARPAGAN
|