KOŚCIERZYNA
16 PAŹDZIERNIK 2004

28 HARPAGAN - ASR
TEAM AUTORÓW STRON ROWEROWYCH


Pobudka o drugiej w nocy po zaledwie trzech krótkich godzinach udawanego snu to już moja harpaganowa tradycja. Kilka minut po trzeciej podjeżdża Arek który wcześniej zdążył już zapakować Jurka. Tym razem rowerki podróżują samochodem osobowym - stara gwardia poległa. Do Kościerzyny docieramy kilka minut po piątej, sekretariat pracuje pełną parą więc zapisy to kolejny już raz bardzo przyjemna formalność. Niepokoi mnie jednak nieobecność - naszej rodzynkowej uczestniczki TEAMU ASR Wiesi, wszak ma dziś przejść Harpaganowy chrzest. Rozpakowujemy rowery, pojawia się owa dama we wspaniałym humorze i z silną obstawą. Z szkoły wywleka się kolejny debiutant Marecki który przybył do Kościerzyny pociągiem poprzedniego dnia.
Nie ma co zwlekać udajemy się na kościerski rynek. Po drodze mijamy panny z mapami które pomimo komplementów pozostają całkowicie niewzruszone - szkoła tajemnicy działa. Na rynku szef Wojtek zagadnięty o to czy będziemy mieli przyjemność zajechać na Wieżycę mówi, że w nocy padał deszcz, za to wspaniałomyślny Karol zezwala na wydanie map, aż 3 minuty przed godziną zero. Kolorowe i po ciemku wyglądają wręcz wspaniale.
Patrzę na mapę i myślę jak wyjechać z Kościerzyny? Sensownymi na dobry początek wydają się 1, 2 lub 3. Wiesia jako wybitna znawczyni pewnej części mapy prowadzi nas na swoje "rodzinne" Lisaki. W ciemnym lesie na mokrym asfalcie Marecki podczas karambolu załatwia sobie kolano oraz nowe spodnie.
PKT 1 - 6:55
W dalszych ciemnościach ruszamy w kierunku miejscowości Rotembark. Rozwidnia się, pędzimy niczym skład Intercity do Juszek, droga piękna i prosta jak drut. Jest nawet czas na rozmowę z Leszkiem Pachulskim i Slaszem.
PKT 11 - 7:20
Kierujemy się na zachód - Skoczowo - Czarlina i dalej leśnymi duktami w kierunku Piechowic. Z tyłu pada hasło "stój" - co tym razem mogło się wydarzyć - nic wielkiego Jurkowi pękła jedynie rama. Postanawia zaliczyć jeszcze punkt do którego pozostał jakiś kilometr.
PKT 13 - 8:00
Jurek niestety z bólem serca zawraca do Kościerzyny, my ruszamy dalej - Piechowice - Leżuchowo - Kalisz - Trawice. Punkt położony nieco w dole na południowym brzegu jeziorka zdobywamy pokonując ostatnie i najważniejsze 200 metrów z buta.
PKT 19 - 8:40
Kilka minut po nas meldują się tu chłopaki z Truso - na poprzednim Harpaganie w Bytowie jechaliśmy razem, dziś zespoły próbują swych sił samodzielnie. Wyruszamy, a oni doganiają nas na wysokości Szklanej Huty i do następnego punktu przez Lipuską Hutę jedziemy razem. Przy wyjeździe z punktu pierwszy raz zwracam uwagę na samotnie jadącą zawodniczkę - będziemy się widzieć na trasie jeszcze kilka razy - ASR pozdrawia Małgorzatę 699
PKT 6 - 9:17
Na punkcie całe mnóstwo piechurów którzy patrzą się na nas błagalnie. Wycofujemy się szybko ponieważ kilku gości pomimo ogromnego zmęczenia wygląda na czynnych ludożerców. Czyżby znów zawiązał się elbląski tramwaj? Jest to czysty przypadek, lecz widzi to wszystko Diablo którego mijamy po drodze. Tramwaju nie ma, jednak przez Lipusz i Lubiszewo jedziemy razem z brygadą Truso, aż do leśniczówki Zdroje.
PKT 10 - 9:56
Tu ASR zostaje troszeczkę dłużej robiąc sobie dziesięciominutową przerwę. Bractwo wyciąga kanapki i telefony, żołądki dostają kęs strawy, a rodziny zostają powiadomione o naszych dotychczasowych wyczynach. Po dojechaniu do szosy trochę podkręcam tempo. W odpowiednim momencie odbijamy w lewo na Gostomko.
PKT 16 - 10:28
Na punkcie zastajemy chłopaków z Truso a minimum postoju sprawia to, że ruszamy tuż za nimi mając ich w zasięgu wzroku. Gubią nas jednak przed Gostomiem,tu zmuszony jestem podjąć decyzję - skróty czy pewny asfalt. Ze wzglęgu na treking Mareckiego pada na znacznie dłuższy asfalt - Stężyca - Klukowa Huta i telefon od Mareckiego (poczekajcie - a guzik) musi nas dojść albo przepadł w butach - Mściszewice. Zanim dojeżdżamy do punktu robimy mijankę z Trusakami którzy jadąc zdecydowanie krótszą drogą zaliczyli już punkt.
PKT 17 - 11:25
Jakiś czas po nas na punkt wpada Slasz z drużyną, czas rozmowy niektórzy wykorzystują na zbieranie grzybów. Gdy jesteśmy kilkaset metrów w drodze powrotnej do Mściszewic odnajduje się Marecki i chce zawrócić rezygnując z zajechania na ten tłusty punkt - zgroza. Całkowity brak ducha walki, krótka reprymenda i obietnica krótkiego postoju w Klukowej Hucie przy sklepie. Tracimy trochę cennego czasu ale jedziemy ponownie w czwórkę.
PKT 9 - 12:12
Gość w namiocie oprócz zaliczania punktu prowadzi wyprzedaż używanych butów wystawionych przed namiot oraz próbuje opchnąć nam pokaźną stertę kamieni :-) Udajemy się w kierunku Stężycy, pod prąd mijając Daniela Śmieję jadącego w całkiem sporym peletonie. Gołubie - Szymbark - Wiesia z Arkiem próbują namówić mnie na jazdę czarnym szlakiem zamiast szosą - pozostaję jednak nieugięty. Marecki ginie na podjeździe pod Wieżycę i odnajduje się dopiero na szczycie.
PKT 18 - 13:18
Na pokonanie odcinka z poprzedniego punktu zużyliśmy 1:06 minut - to jest najdłuższy dystans czasowy tego Harpagana. Kosztował nas także sporo sił. Tu jednak napotykamy najsympatyczniejszą obsadę jaka mi się trafiła podczas wszystkich Harpaganów. Ruszamy, a Wiesia ostrzega nas, że będziemy poruszać się bardzo niebezpiecznym odcinkiem drogi w kierunku Gdyni. I tak niestety jest - pomimo dwóch czarnych punktów większość kierowców jedzie czysto debilnie, niektórzy wręcz próbują zepchnąć nas z szosy - tylko pozdrawiam. Moja psycha odpoczywa w Egiertowie gdzie odbijamy w prawo na Kamalę. Jeszcze mijamy leśniczówkę Lisia Góra i już nas witają na ...
PKT 15 - 14:00
Kolejny raz spotykam na trasie Pawła Koźmińskiego 713 - Krzyżaka z Olsztyna który w ferworze walki zgubił swoich kompanów. Ruszamy na południe - Nowa Wieś Przywidzka - Roztoka - Czarna Huta - rozmowa podczas jazdy z napotkanym poznaniakiem 569 i szukając porządnego wjazdu na punkt lądujemy w niejakim Szponie - karamba to się urządziłem, trudno - Sztofrowa Huta i potem błotnisty objazd jeziora Łakie - Marecki kolejny raz zostaje z tyłu.
PKT 8 - 14:57
Nad brzegiem jeziora obługa drzemie więc ich kulturalnie budzimy. Ponieważ czas biegnie nieubłagalnie nie czekamy dłużej czyli ostatecznie gubimy Mareckiego. Jak się potem okazało pojawił się na punkcie 10 minut po nas. My pędzimy jednak dalej - pytam się Wiesi co jakiś czas jak się czuje - odpowiada za każdym razem "dobrze szefie" lecz teraz widzę już mały grymas na jej twarzy. Gdzie leży kres wytrzymałości tej dziewczyny? Mijamy Szumleś Króleski i Skrzydłowo.
PKT 14 - 15:32
Na punkcie zastajemy Diabla - kolega jest wyjątkowo rześki - następuje jedynie krótka wymiana zdań. Intensywne strategiczne myślenie - jechać na 12 czy ją sobie w tym momencie odpuścić? Moja weryfikacja planów uwzględnia siłowo-bojowe nastawienie teamu - ruszamy w kierunku Lubieszyna skąd po chwilowym sklepowym postoju ruszamy trasą Liniewo - Orle - Stare Polaszki - Wilcze Błota.
PKT 20 - 16:30
Ostatni tłusty punkt zaliczony. Wiesia stwierdza poważną awarię roweru - zerwana linka tylnej przerzutki oznacza jazdę do mety na ośce - da radę czy nie, nie ma co deliberować. Cofamy się do Wilczych Błot i odbijamy na Nowe Polaszki. Próby odnalezienia kolejnego punktu zdają się być w pewnym momencie nierealne, gubię się w okolicach gdzie kiedyś już jeździłem. Czas mija i dopiero przebłysk świadomości w okolicach Niedamowa oraz zdecydowane TAK Wiesi powoduje, że meldujemy się na naszym niestety ostatnim już punkcie.
PKT 7 - 17:25
Mam jeszcze czas na ostatnią fotkę i teraz już tylko jedno hasło - META. Żadnego kombinowania - Niedamowo - Dębogóry - Wielki Podleś. Szarzyzna jakaś dziwna zasnuwa okolice i zaczyna lekko kropić. Miejscowość Sarnowy i szosa do Kościerzyny - o dziwo Wiesia musi mnie poganiać. Zapada zmrok, a mżawka przeradza się w deszcz. Wpadamy na ulice Kościerzyny :-)

META - 18:07 - urocza para sędziowska wpisuje w nasze karty jakąś dziwną liczbę 697 - no tak to jest ten czas.

PODSUMOWANIE
Na starcie żegnał nas chłopak Wiesi Tomasz - na mecie witał jej tata oraz Jurek nasz połamaniec z punktu 13. Mój licznik wskazał dystans 197 kilometrów - czas mety 11:37 - czas jazdy 9:26 oraz średnią 20,9. Zadowolenie 99% - stać nas było na trochę więcej. Pomimo padającego deszczu na rynku spędzamy dobre pół godziny - są pierwsze wieści o zdobytych Harpaganach oraz rozmowy ze znajomkami. Widzę Michała Dargacza z bratem, Trusaków, Diabla

wszystkich napotkanych po drodze serdecznie pozdrawiam - Darecki

 

DZIAŁ HARPAGAN