Po bardzo radosnym wiosennym 29 Harpaganie wkrótce nadeszły dla mnie czasy które można
śmiało porównać do zabawy w politykę. W dobie przemian wyszło na to, że
jestem smutasem który nie jest w stanie sprostać żadnym reformom i
podaje się jedynie brudnej karierze. Skompromitowany i splewiony do
cna miałem
jednak jeden podły i przyziemny cel - zachwycić się kolejny raz Harpaganem -
(o wyższości Harpagana nad innymi imprezami nawet nie zamierzam
deliberować).
Zasada samego uczestnictwa mogła pozostać sama sobie niezmieniona,
wobec czego dużo wcześniej musiałem zadbać o otoczkę mojego
kolejnego zaistnienia. Uważam siebie za wyrafinowanego szczęściarza i
prawdopodobnie dlatego przygarnął mnie i moją skołataną duszę
nie bacząc na "men femfatale" Mikołaj niejaki.
Piątek
godzina 18:00 z Mikołajem i Wojtkiem pakujemy rowery. O 19:30 gość zwany
kierownikiem Wojtkiem w czasie największego zamieszania
zagaduje mnie na gg mówiąc, że impreza pomału dochodzi do wrzenia
i potwierdza odbiór moich żółtych papierów. Ta noc jest niestety
bezsenna.
Wyjeżdżamy z Elbląga w sobotę o 3:20 i po kilku minutach zostajemy
zaatakowani przez pojazd z rowerkiem na dachu - Krzyżak z Olsztyna
Paweł Koźmiński (715) towarzyszy mam do samej bazy.
Jest dobrze, chłopaki czyli Mikołaj (613) i Wojtek (755) spokojnie
jedzą makarony i patrzą co się dzieje. W bazie całkowity spokój,
widok lekko osłabionych piechurów nie robi już na mnie większego
wrażenia - wszak sami wiemy na co się godzimy.
Podczas rozpakowywania rowerów słuchamy Agnieszki Chylińskiej i to
mam dodaje animuszu więc bez zbędnych ceregieli udajemy się w okolice
startu.
Podniosła atmosfera w otoczeniu ciemnej nocy rozświetlonej
zainstalowanymi jupiterami
robi niesamowite wrażenie. Krótka przemowa kierownika rajdu - mapy w
rękę i moja konsternacja - brawo, jednak nadal potrafią zaskoczyć,
plan sytuacyjny arkusza daje dużo do myślenia, na nic zdaje się
przewidywany kierunek wiatru, ruszamy jednak w kierunku południowym.
Początek leśnej drogi w
tym momencie doskonale oświetla Paweł który postanowił jechać z
nami. Drogę do punktu znaczą wymęczeni piechurzy. Piaski i korzenie
w ciemnościach stanowią nie lada wyzwanie lecz cóż to ...
pkt 7 - 6:55
Błoga atmosfera nad brzegiem jeziora Śpierewnik pobudza nas do
dalszej walki - cel Fojutowo. Nieświadom ścieżek ruszam w kierunku
leśniczówki Kosowa Niwa - prawdopodobnie wilgotność powietrza
powoduje też zakłócenia w funkcjonowaniu licznika i jakież jest moje zdziwienie gdy nagle
widzę Żukowo. Może to nawet lepiej - Lutom i Zapędowo mijamy w
mgnieniu oka - trasa jakaś znajoma :-) Do akweduktu w Fojutowie
docieramy bardzo sprawnie i szczęśliwie.
pkt 9 - 7:42
Małe zamieszanie w bieganiu po schodach zostaje na koniec okraszone
rezygnacją Wojtka. Nie trafił chłopak z formą i postanawia
dobrowolnie zostać z tyłu. Ruszamy do asfaltu by nim przez Legbąd
dotrzeć do następnego punktu - licznik zaczyna swoje normalne
funkcjonowanie (różnica z Mikołajowym to jedynie -2 km). Asfaltowe
rozważania kolejności zaliczenia dalszych punktów przeplatane są
moją nieudolną nauką jazdy na kole.
pkt 5 - 8:07
Zaliczamy ten punkt jakby w przelocie bowiem zaistniała koncepcja
dalszego koniecznego odwiedzenia 15 komplikuje nadto sprawę. Mijamy
kolejno Woziwodę, Wielką i Małą Komorzę oraz Stobno. Przed samym
punktem zaliczam wspaniały podjazd wąwozem.
pkt 15 - 8:38
Powrót do Stobna i głośna koncepcja by odbić w Małej Komorzy na
Kiełpin i próbować przedrzeć się na asfalt prawdopodobnie istniejący
poza mapą. W tym momencie mijamy Wojtka ze stratą dobrych 15 minut. W Kiełpinie nie ma już innego wyjścia tylko jedziemy po
omacku i na spytki. Uff, jakże bardzo szybko docieramy do asfaltu -
dotarcie do Gołąbka i dalej Okierska przynosi całkowitą ulgę -
kierunek jest właściwy, ponieważ strzępy tych nazw istnieją w
dolnej części mapy. Na
wysokości leśniczówki Sowiniec odbijamy w lewo na leśny dukt
prowadzący wprost do punktu nad jeziorem Okrągłym.
pkt 17 - 9:54
Moje rozważania godzinowo-punktowe wskazują na to, że całkowitym
bezsensem byłaby próba zaliczenia 4 - dodatkowo z rozpoznania pamiętam tamtą okolicę jako
wielką piaskownicę. Jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi na wysokości jeziora Okonińskiego rozstajemy się
z Pawłem i już tylko we dwójkę z Mikołajem zdobywamy kolejno Okoniny i Małą
Rosochatkę. Błądzenie w okolicach punktu doprowadza mnie do małego
szału.
pkt 4 - :-(
Co prawda podczas poprzednich Harpaganów zdarzało się błądzenie lecz takiej kiszki
niestety dotychczas nie miałem. Zjechaliśmy wszystko w promieniu dobrego
kilometra i nic. Nie pomogła nawet konsultacja z napotkaną
"bandą" Ani Świrkowicz. Telefon do sędziego wprowadził niestety
tylko
bardziej nerwową atmosferę, według Karola punkt tam stoi i ma się
dobrze. Po chwili głębokiego zastanowienia rezygnujemy z wątpliwej
przyjemności zdobycia całego okrągłego jednego punktu! Przechodzę
poważny kryzys psychiczny, Nic tu po
nas - przez Zwierzyniec wydostajemy się na drogę do Czerska, gdzie o
mały włos nie skończyłem przygody najeżdżając na wynik kampanii
buraczanej w postaci dorodnego buraka cukrowego (jeszcze kilka dni
potem odczuwałem ból w barku). Niezaliczenie punktu zaowocowało
jednak pozyskaniem towarzysza podróży na dalszą trasę,
niespodziewanie bowiem dołącza do nas Marcin
Dudek (698). Za jeziorkiem Ostrowitym obijamy w
lewo i gonimy do trzynastki.
pkt 13 - 11:34
Na punkcie ponownie spotykamy Anię która chwali się, że w odwrocie
znaleźli czwórkę - pozazdrościć tylko. Rozjeżdżamy się w różnych
kierunkach. Nasza trójka za wspaniałym podszeptem świeżego Marcina
poprzez Czersk udaje się w kierunku ... Mój mały błąd nawigacyjny
przed samym punktem jest zupełnie niegroźny.
pkt 11 - 12:16
Chwila oddechu na jedenastce zaowocowała wywiadem Mikołaja i Marcina
przed tajemniczą kamerą, mnie w tym czasie pies będący
prawdopodobnie w składzie obsługi pożera bułeczkę - a taka była
smaczna. Ruszamy w drogę powrotną do Czerska mając na tapecie półmetek
czasowy i bladą zdobycz punktową. W miasteczku następuje
szybkie tankowanie i ruszamy dalej trasą 22 by odbić na Będzimirowice.
Mijamy się kolejny raz z An. Dotarcie do punktu zostaje
poprzedzone łąką z prowizorycznym mostkiem oraz piaszczystym wąwozem.
pkt 19 - 13:08
Chwilę po nas na punkt zajechał Paweł Koźmiński. Ruszamy wspólnie
z jasnym planem zaatakowania co tłuściejszych północnych punktów. Widzę pomykającego Diabla który
jest najwyraźniej zdziwiony, że nie widzi żadnego elbląskiego tramwaju.
W tym
momencie zapada decyzja - Mikołaj pojedzie dalej sam i będzie walczył
o honor elblążan - opuszcza nas
jeszcze przed przejechaniem szosy 22. Zostając z tyłu z Marcinem i
Pawłem
mijamy Łąg i Łubną dalej kierując się jednak nieco banalnie
przez Przyjaźnię. Mikołaj właśnie wraca z punktu głośno nas
dopingując.
pkt 6 - 13:54
Chwila odpoczynku na punkcie i mobilizuję Pawła do dalszej jazdy, o
Marcina nie muszę się martwić - chłopak ma widać wielkie chęci i
spore możliwości. Kawalątek za punktem zatrzymuję się aby pstryknąć
fotkę Annie i Michałowi Jarockim których już kolejny raz widzę
dziś na trasie. Dojeżdżamy do Przyjaźni i ruszamy w kierunku północnym.
W okolicach miejscowości Gotelp obserwujemy ćwiczenia straży pożarnej
- goni nas wóz strażacki jadący na sygnale, a my uciekamy i w taki
oto sposób zostawiamy Pawła w tyle. Przejeżdżając przez Odry układam
już sobie awaryjny plan powrotu
pkt 14 - 14:35
Na którymś z punktów Marcin zasłyszał wieści, iż dojazd do 18
to same piachy - skuszeni tłustymi punktami ruszamy tam jednak bez
chwili zastanowienia. Mijamy Wojtal, przejeżdżamy Kanał Wdy - leśna
droga okazuje się całkiem dobrą szutrówką. Pędzimy na miarę
naszych sił i mamy nawet czas na spokojną rozmowę.
pkt 18 - 15:10
Wracamy tą samą drogą do Wojtala, gdzie uzupełniamy płyny - pod
sklepem trwa biesiada zawodników z Bydgoszczy. Przez Odry próbuję
wydostać się na drogę Czersk - Karsin. Jakimś dziwnym zbiegiem
okoliczności zahaczamy o Pustki - mała poprawka w nawigacji i
znajdujemy szosę. Od Dębowca zaczyna się ponowne błądzenie by
dotrzeć do Osowa - Wybudowania, a stąd do Białego Błota
pkt 10 - 16:41
Czas biegnie z prędkością światła. Zjechać do bazy czy jeszcze
próbować jakiegoś skoku w bok? A niech się dzieje co chce - zasada
jedna byleby zdążyć przed godziną 0. Dojazd do Rudzin to prawdziwy
koszmar - dajemy z Marcinem przez jakąś dziwną podmokłą łąkę
wskazaną przez przyjaznego rolnika, twierdzącego, że cały dzień
tu chodzą i jeżdżą - (tędy panie najlepiej, a za lasem to już będzie
z górki). Za lasem natykamy się na samochód organizatorów którzy
szukają punktu 10 he he. Nie ma czasu na gadanie, jadę ostro
ponieważ znów uciekły cenne minuty. Z bocznej drogi która jest
prawdopodobnie tą główniejszą pojawia się jakiś zawodnik i ciągnie
ostro. Próbuje go dojść - Marcin zostaje niestety z tyłu, a mnie
mija kolejne chłopisko cisnąc bardzo mocno. Rudziny - próbuję
tej dwójce siąść na koło lecz ma się to jak piernik do wiatraka.
Jadąc w pewnej odległości mijamy Hutę i Chłopowy. Potem sprawdzam - prowadzący to Krzysztof Grzegorzewski (765) a za
nim Bartek Bober którego dochodzę gdy skręcamy w lewo w las, do
punktu już jedziemy razem.
pkt 16 - 17:29
Na punkcie robię Bartkowi fotkę i dziwię się bardzo, że wszyscy
zawodnicy ruszają przez łąkę w kierunku Czarniża. Wiem, że nie
mam najmniejszych szans na zaliczenie 12. Wracam tą samą
drogą którą przyjechałem wiedząc, że czeka mnie walka z upływającym
czasem. Cały czas podczas samotnej jazdy powtarzam sobie - Darecki
musisz dać z siebie maksa - musisz. Droga niczego sobie więc kręcę
jak się da - leżeli znajdę wolną chwilę to zajadę jeszcze na ...
pkt 2 - 18:06
Na punkcie trafiam na diabelski numer 666 z jakim dziś jedzie Jarek
Mydlarski. Po nieudanej niestety fotce razem jedziemy do samej mety.
META
18:20 |
dane z licznika 196,69 km - czas jazdy 9:59 czyli średnia 19,67
odnalazłem 14 z 20 punktów - w punktacji przeliczeniowej dało to
47/60
według wyników wstępnych jestem 23 |
Tradycyjnie wypada
podziękować wszystkim organizatorom - nie wyłączając Magdy,
Karola i Wojtka - było super, choć tego Wam nigdy prosto w oczy nie powiem :-)
Dziękuję też
wszystkim z którymi dane mi było wieźć swe wątłe szczątki: Mikołajowi,
Wojtkowi i Pawłowi oraz w sposób szczególny Marcinowi. Za ostatnie
kilometry słowa uznania niech więc przyjmie Jarek.
Wszystkim pechowcom (a
tacy byli) zaś
życzę aby na wiosenkę szczęście Wam oplotło szprychy
dla ciekawskich zaś
fotogaleria z 30 HARPAGANA
|
DZIAŁ
HARPAGAN |