30 HARPAGAN - TR
CZERSK - RYTEL
15.10.2005


Po bardzo radosnym wiosennym 29 Harpaganie wkrótce nadeszły dla mnie czasy które można śmiało porównać do zabawy w politykę. W dobie przemian wyszło na to, że jestem smutasem który nie jest w stanie sprostać żadnym reformom i podaje się jedynie brudnej karierze. Skompromitowany i splewiony do cna miałem jednak jeden podły i przyziemny cel - zachwycić się kolejny raz Harpaganem - (o wyższości Harpagana nad innymi imprezami nawet nie zamierzam deliberować).
Zasada samego uczestnictwa mogła pozostać sama sobie niezmieniona, wobec czego dużo wcześniej musiałem zadbać o otoczkę mojego kolejnego zaistnienia. Uważam siebie za wyrafinowanego szczęściarza i prawdopodobnie dlatego przygarnął mnie i moją skołataną duszę nie bacząc na "men femfatale" Mikołaj niejaki.

Piątek godzina 18:00 z Mikołajem i Wojtkiem pakujemy rowery. O 19:30 gość zwany kierownikiem Wojtkiem w czasie największego zamieszania zagaduje mnie na gg mówiąc, że impreza pomału dochodzi do wrzenia i potwierdza odbiór moich żółtych papierów. Ta noc jest niestety bezsenna.
Wyjeżdżamy z Elbląga w sobotę o 3:20 i po kilku minutach zostajemy zaatakowani przez pojazd z rowerkiem na dachu - Krzyżak z Olsztyna Paweł Koźmiński (715) towarzyszy mam do samej bazy.
Jest dobrze, chłopaki czyli Mikołaj (613) i Wojtek (755) spokojnie jedzą makarony i patrzą co się dzieje. W bazie całkowity spokój, widok lekko osłabionych piechurów nie robi już na mnie większego wrażenia - wszak sami wiemy na co się godzimy.
Podczas rozpakowywania rowerów słuchamy Agnieszki Chylińskiej i to mam dodaje animuszu więc bez zbędnych ceregieli udajemy się w okolice startu.

Podniosła atmosfera w otoczeniu ciemnej nocy rozświetlonej zainstalowanymi jupiterami robi niesamowite wrażenie. Krótka przemowa kierownika rajdu - mapy w rękę i moja konsternacja - brawo, jednak nadal potrafią zaskoczyć, plan sytuacyjny arkusza daje dużo do myślenia, na nic zdaje się przewidywany kierunek wiatru, ruszamy jednak w kierunku południowym.

Początek leśnej drogi w tym momencie doskonale oświetla Paweł który postanowił jechać z nami. Drogę do punktu znaczą wymęczeni piechurzy. Piaski i korzenie w ciemnościach stanowią nie lada wyzwanie lecz cóż to ...
  pkt  7 - 6:55

Błoga atmosfera nad brzegiem jeziora Śpierewnik pobudza nas do dalszej walki - cel Fojutowo. Nieświadom ścieżek ruszam w kierunku leśniczówki Kosowa Niwa - prawdopodobnie wilgotność powietrza powoduje też zakłócenia w funkcjonowaniu licznika i jakież jest moje zdziwienie gdy nagle widzę Żukowo. Może to nawet lepiej - Lutom i Zapędowo mijamy w mgnieniu oka - trasa jakaś znajoma :-) Do akweduktu w Fojutowie docieramy bardzo sprawnie i szczęśliwie.
   pkt  9 - 7:42
Małe zamieszanie w bieganiu po schodach zostaje na koniec okraszone rezygnacją Wojtka. Nie trafił chłopak z formą i postanawia dobrowolnie zostać z tyłu. Ruszamy do asfaltu by nim przez Legbąd dotrzeć do następnego punktu - licznik zaczyna swoje normalne funkcjonowanie (różnica z Mikołajowym to jedynie -2 km). Asfaltowe rozważania kolejności zaliczenia dalszych punktów przeplatane są moją nieudolną nauką jazdy na kole. 
   pkt  5 - 8:07
Zaliczamy ten punkt jakby w przelocie bowiem zaistniała koncepcja dalszego koniecznego odwiedzenia 15 komplikuje nadto sprawę. Mijamy kolejno Woziwodę, Wielką i Małą Komorzę oraz Stobno. Przed samym punktem zaliczam wspaniały podjazd wąwozem.
   pkt 15 - 8:38
Powrót do Stobna i głośna koncepcja by odbić w Małej Komorzy na Kiełpin i próbować przedrzeć się na asfalt prawdopodobnie istniejący poza mapą. W tym momencie mijamy Wojtka ze stratą dobrych 15 minut. W Kiełpinie nie ma już innego wyjścia tylko jedziemy po omacku i na spytki. Uff, jakże bardzo szybko docieramy do asfaltu - dotarcie do Gołąbka i dalej Okierska przynosi całkowitą ulgę - kierunek jest właściwy, ponieważ strzępy tych nazw istnieją w dolnej części mapy. Na wysokości leśniczówki Sowiniec odbijamy w lewo na leśny dukt prowadzący wprost do punktu nad jeziorem Okrągłym.
   pkt 17 - 9:54
Moje rozważania godzinowo-punktowe wskazują na to, że całkowitym bezsensem byłaby próba zaliczenia 4 - dodatkowo z rozpoznania pamiętam tamtą okolicę jako wielką piaskownicę. Jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi na wysokości jeziora Okonińskiego rozstajemy się z Pawłem i już tylko we dwójkę z Mikołajem zdobywamy kolejno Okoniny i Małą Rosochatkę. Błądzenie w okolicach punktu doprowadza mnie do małego szału.
   pkt  4 - :-(
Co prawda podczas poprzednich Harpaganów zdarzało się błądzenie lecz takiej kiszki niestety dotychczas nie miałem. Zjechaliśmy wszystko w promieniu dobrego kilometra i nic. Nie pomogła nawet konsultacja z napotkaną "bandą" Ani Świrkowicz. Telefon do sędziego  wprowadził niestety tylko bardziej nerwową atmosferę, według Karola punkt tam stoi i ma się dobrze. Po chwili głębokiego zastanowienia rezygnujemy z wątpliwej przyjemności zdobycia całego okrągłego jednego punktu! Przechodzę poważny kryzys psychiczny, Nic tu po nas - przez Zwierzyniec wydostajemy się na drogę do Czerska, gdzie o mały włos nie skończyłem przygody najeżdżając na wynik kampanii buraczanej w postaci dorodnego buraka cukrowego (jeszcze kilka dni potem odczuwałem ból w barku). Niezaliczenie punktu zaowocowało jednak pozyskaniem towarzysza podróży na dalszą trasę, niespodziewanie bowiem dołącza do nas Marcin Dudek (698). Za jeziorkiem Ostrowitym obijamy w lewo i gonimy do trzynastki.
   pkt 13 - 11:34
Na punkcie ponownie spotykamy Anię która chwali się, że w odwrocie znaleźli czwórkę - pozazdrościć tylko. Rozjeżdżamy się w różnych kierunkach. Nasza trójka za wspaniałym podszeptem świeżego Marcina poprzez Czersk udaje się w kierunku ... Mój mały błąd nawigacyjny przed samym punktem jest zupełnie niegroźny.
   pkt 11 - 12:16
Chwila oddechu na jedenastce zaowocowała wywiadem Mikołaja i Marcina przed tajemniczą kamerą, mnie w tym czasie pies będący prawdopodobnie w składzie obsługi pożera bułeczkę - a taka była smaczna. Ruszamy w drogę powrotną do Czerska mając na tapecie półmetek czasowy i bladą zdobycz punktową. W miasteczku następuje szybkie tankowanie i ruszamy dalej trasą 22 by odbić na Będzimirowice. Mijamy się kolejny raz z An.  Dotarcie do punktu zostaje poprzedzone łąką z prowizorycznym mostkiem oraz piaszczystym wąwozem.
   pkt 19 - 13:08
Chwilę po nas na punkt zajechał Paweł Koźmiński. Ruszamy wspólnie z jasnym planem zaatakowania co tłuściejszych północnych punktów. Widzę pomykającego Diabla który jest najwyraźniej zdziwiony, że nie widzi żadnego elbląskiego tramwaju. W tym momencie zapada decyzja - Mikołaj pojedzie dalej sam i będzie walczył o honor elblążan - opuszcza nas jeszcze przed przejechaniem szosy 22. Zostając z tyłu z Marcinem i Pawłem mijamy Łąg i Łubną dalej kierując się jednak nieco banalnie przez Przyjaźnię. Mikołaj właśnie wraca z punktu głośno nas dopingując.
   pkt  6 - 13:54
Chwila odpoczynku na punkcie i mobilizuję Pawła do dalszej jazdy, o Marcina nie muszę się martwić - chłopak ma widać wielkie chęci i spore możliwości. Kawalątek za punktem zatrzymuję się aby pstryknąć fotkę Annie i Michałowi Jarockim których już kolejny raz widzę dziś na trasie. Dojeżdżamy do Przyjaźni i ruszamy w kierunku północnym. W okolicach miejscowości Gotelp obserwujemy ćwiczenia straży pożarnej - goni nas wóz strażacki jadący na sygnale, a my uciekamy i w taki oto sposób zostawiamy Pawła w tyle. Przejeżdżając przez Odry układam już sobie awaryjny plan powrotu
   pkt 14 - 14:35
Na którymś z punktów Marcin zasłyszał wieści, iż dojazd do 18 to same piachy - skuszeni tłustymi punktami ruszamy tam jednak bez chwili zastanowienia. Mijamy Wojtal, przejeżdżamy Kanał Wdy - leśna droga okazuje się całkiem dobrą szutrówką. Pędzimy na miarę naszych sił i mamy nawet czas na spokojną rozmowę.
   pkt 18 - 15:10
Wracamy tą samą drogą do Wojtala, gdzie uzupełniamy płyny - pod sklepem trwa biesiada zawodników z Bydgoszczy. Przez Odry próbuję wydostać się na drogę Czersk - Karsin. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności zahaczamy o Pustki - mała poprawka w nawigacji i znajdujemy szosę. Od Dębowca zaczyna się ponowne błądzenie by dotrzeć do Osowa - Wybudowania, a stąd do Białego Błota
   pkt 10 - 16:41
Czas biegnie z prędkością światła. Zjechać do bazy czy jeszcze próbować jakiegoś skoku w bok? A niech się dzieje co chce - zasada jedna byleby zdążyć przed godziną 0. Dojazd do Rudzin to prawdziwy koszmar - dajemy z Marcinem przez jakąś dziwną podmokłą łąkę wskazaną przez przyjaznego rolnika, twierdzącego, że cały dzień tu chodzą i jeżdżą - (tędy panie najlepiej, a za lasem to już będzie z górki). Za lasem natykamy się na samochód organizatorów którzy szukają punktu 10 he he. Nie ma czasu na gadanie, jadę ostro ponieważ znów uciekły cenne minuty. Z bocznej drogi która jest prawdopodobnie tą główniejszą pojawia się jakiś zawodnik i ciągnie ostro. Próbuje go dojść - Marcin zostaje niestety z tyłu, a mnie mija kolejne  chłopisko cisnąc bardzo mocno. Rudziny - próbuję tej dwójce siąść na koło lecz ma się to jak piernik do wiatraka. Jadąc w pewnej odległości mijamy Hutę i Chłopowy. Potem sprawdzam - prowadzący to Krzysztof Grzegorzewski (765) a za nim Bartek Bober którego dochodzę gdy skręcamy w lewo w las, do punktu już jedziemy razem.
   pkt 16 - 17:29
Na punkcie robię Bartkowi fotkę i dziwię się bardzo, że wszyscy zawodnicy ruszają przez łąkę w kierunku Czarniża. Wiem, że nie mam najmniejszych szans na zaliczenie 12. Wracam tą samą drogą którą przyjechałem wiedząc, że czeka mnie walka z upływającym czasem. Cały czas podczas samotnej jazdy powtarzam sobie - Darecki musisz dać z siebie maksa - musisz. Droga niczego sobie więc kręcę jak się da - leżeli znajdę wolną chwilę to zajadę jeszcze na ...
   pkt  2 - 18:06
Na punkcie trafiam na diabelski numer 666 z jakim dziś jedzie Jarek Mydlarski. Po nieudanej niestety fotce razem jedziemy do samej mety.

 

 META 18:20

dane z licznika 196,69 km - czas jazdy 9:59 czyli średnia 19,67
odnalazłem 14 z 20 punktów - w punktacji przeliczeniowej dało to 47/60
według wyników wstępnych jestem 23

Tradycyjnie wypada podziękować wszystkim organizatorom - nie wyłączając Magdy, Karola i Wojtka - było super, choć tego Wam nigdy prosto w oczy nie powiem :-)

Dziękuję też wszystkim z którymi dane mi było wieźć swe wątłe szczątki: Mikołajowi, Wojtkowi i Pawłowi oraz w sposób szczególny Marcinowi. Za ostatnie kilometry słowa uznania niech więc przyjmie Jarek.

Wszystkim pechowcom (a tacy byli) zaś życzę aby na wiosenkę szczęście Wam oplotło szprychy

dla ciekawskich zaś fotogaleria z 30 HARPAGANA  

 

DZIAŁ HARPAGAN