46 HARPAGAN - TR
KWIDZYN - 19.10.2013


Z wielką przyjemnością pragnę powiadomić że 46 Harpagana na TR200 wygrał był, mój serdeczny przyjaciel i druh rowerowy Mikołaj "Misiek " Waliński.


Występ na 46 Harpaganie w Kwidzynie i ja mogę uznać za udany, gdyż jakby nie patrzeć kolejny już okrągły 24 raz udało mi się wykonać zakładany plan czyli zaliczyć jeden punkt kontrolny i wrócić przed limitem czasu. Ilość Harpaganowych kilometrów przekroczyła tym razem magiczną liczbę 200.

W przedstartowych rozważaniach nieśmiało zastanawiamy się z Mikołajem nad ewentualnym położeniem mapy oraz możliwością wypróbowania nowego mostu na Wiśle. Wariant mapy odgadłem bezbłędnie lecz niestety z powodu lekkiego przesunięcia mapy na zachód musiałem pojechać o jeden most za daleko. Po dotarciu do bazy usłyszeliśmy podejrzane plotki w temacie wariantu mostowego. Nie powiem żebym był bardzo zadowolony. Plotki nieoficjalnie potwierdzają kolejne osoby, a ja zachowując stoicki spokój odwiedzam kibel i wypuszczam kreta na spacer.

START:
Jest magiczny czar zimnego powietrza, a ja bez rękawiczek. Na stadionie kręcą się różne podejrzane osobniki pośród których rozpoznaję całkiem sporo znajomych. Mapa w dłoń, okular na nos i jestem jakiś dziwnie spokojny. Wrodzony instynkt podpowiada jazdę za Wisłę gdzie budowniczy trasy zlokalizował 3 punkty dające wynik powyżej średniej przeliczeniowej. Dla mnie najprostszym wariantem jazdy wydaje się jazda przez Baldram. Wiedziony instynktem stadnym ciągnę jednak za czerwonymi światełkami przez Korzeniewo.
Na moście w totalnej mgle i w towarzystwie Błasialda mam czas na dokładne przemyślenie kolejności pokonywania zarzecznych punktów. Kierunek północny i trochę lekkiego ciśnięcia pod asfaltowe górki. Doganiamy sporą grupkę wśród których jest miejscowy Andrzej Dzich oraz bardzo mocny Koza. Najważniejsze jest jednak to, że odnajduję Albercika z którym przejechałem w poprzednich edycjach trochę sensownych kilometrów. O matko przenajświętsza widzę tablice z nazwami Rzym i Betlejem. Dojeżdżając do punktu widzę wracającego Miśka w towarzystwie Mirka Potockiego. Okrzyk, dajesz, dajesz mocno mnie mobilizuje. To był długi przejazd.
 7:17 - 10
(1/3)
Odbicie karty, łyk zimnego i błyskawicznie zawracam. Rośnie ciśnienie więc nie czekam na grupę naradzających się pod wodzą Andrzeja. Razem z Albertem i Błasialdem wracam tam skąd przyjechałem. Korzystam z kilku wspaniałych zjazdów które wcześniej musiałem podjeżdżać. Do 9 droga prosta lecz spory odcinek pod uroczą górkę. Zazdroszczę jadącym pod prąd. Jest i Misiek i Miro i Andrzej który woła, że z nim jako miejscowym byłoby znacznie prościej i lepiej i szybciej.
 7:45 - 9 (2/6)
Błasialdo przekłada mapę, Albercik ściąga kapotę, ja zapodaję łyk zimnego i ruszamy w nadziei na pierwszy tłusty punkt. W okolicach punktu jest mocno interwałowo. Trafiamy na drogę której niestety nie ma na mapie lecz rozsądek podpowiada, że to jest ta jedyna. Po miłym zjeździe pokonanym poprawnie technicznie spotykamy spore stado bikerów. W stadzie jest i Misiek i Miro i Andrzej. Stado mota się i rozjeżdża w różnych kierunkach by po chwili znów spotkać się i wjechać na punkt jak by nic się nie stało.
 8:17 - 17
(3/11)
Były interwały więc próbuję sprytnie pokombinować by się dodatkowo nie męczyć. Jest jakaś kreska wzdłuż wału Wisły, zapodaję więc temat. Rusza z nami napotkany beznumerowy Marecki. Jest droga która po chwili przeradza się w łąkę, aż dojeżdżamy do jakiegoś bajora. Dalszy odcinek wygląda jak "ścieżka łosia". Przyznaję się do winy i proszę wspólników o wybaczenie. Podczas wycofania kolejny raz zaliczam 17 i poddaję się interwałom.
Błasialdo pociągnął mocniej. Docieramy do mostu z Albertem i Mareckim. Na moście czeka nas kolejna wspaniała porcja mgły, a licznik wskazuje przebyte 50 km.
W drodze na kolejny tłusty punkt umiejscowiony w znanej Białej Górze wypada nieco kurtuazyjnie zaliczyć 6. Porządny asfalt więc następuje pora na dodatkowe myślenie o wariancie trasy. Myślenie nie boli więc podczas jazdy widząc drogowskaz Gurcz postanawiam po zaliczeniu 6 zaatakować w kolejności 8 i logistycznie 14.
 9:23 - 6 (4/13)
Kilometrówka od poprzedniego punktu mocno wzrosła, a mgła nieco się rozrzedziła. Punkt określany w opisie jako widokowy nie przedstawia jednak żadnych pozytywnych widoków. Mój widok to jedynie przełożenie mapy i gryz kanapki z serem. Asfalt przestał być porządny. Jestem w Gurczu lecz kojarzy mi się to z Burczem. Burczy mi w brzuchu lecz super żel rozwiązuje problem. Wjeżdżam w teren z PreHarpaganowego treningu i polegam na chwilę na polu chwały nie widząc żadnej sensownej odbitki. Na drodze napotykam jednak grupę amatorów piechurów którzy sprytnie podpowiadają drogę jak to mówią " do karpiówki". 
10:02 - 8 (5/15)
Na punkcie spore zamieszanie lecz spokojnie rozpoznaję Rękawa z małżonką startujących na trasie "młodszy junior". Któż to wie, może następnym razem i ja na takiej wystartuję. Tu dopiero przypominam sobie, że mam w zanadrzu fotoaparat i wykonuję kilka fotek. Beznumerowy Marecki opuszcza nas więc będzie nieco luźniej na drodze. Podczas kombinowania jak dotrzeć na 14 przejeżdżając przez Ryjewo spotykam i Miśka i Mira którzy jadą pod prąd. Wymiana poufnych informacji następuje w locie. Przed samym punktem spotykam i zabieram błąkającego się Błasialda który też napiera na tym odcinku pod prąd.
10:36 - 14 (6/19)
Punkt odnaleziony bezproblemowo. Tajną drogą wybywamy z Albertem w kierunku tłustej 18 .  
11:00 - 18 (7/24)
Na punkcie jest całkiem fajna mieszana grupa biesiadna która poddaje się sielskiej sjeście i tylko muzyki "umcy, umpcy" brak. Wiem, że mamy spore szanse zaliczenia kolejnego tłustego punktu lecz droga do niego jest bardzo daleka i jak nic wypada wpaść mimochodem na prostacką 4. Na asfaltowej leśnej szosie prowadzącej do Sztumu gonimy podejrzanego rowerzystę. Może to jest jakiś miejscowy grzybiarz? Chociaż jak na grzybiarza porusza się całkiem mocno. Albercik odkrywa, że nas też ktoś goni. My naciskamy goniąc, a goniący naciskają tyż mocno lub nawet mocniej. My zmniejszamy swoją stratę do podejrzanego grzybiarza, a goniący nas też jakby byli coraz bliżej. Nie mogłem trafić lepiej gdyż po chwili rozpoznaję jednego goniącego w osobie Krzysztofa W. Popularny "Wiki" zachowuje umiar i zabiera mnie na koło oraz pozwala wykonać fotkę. Tak przejeżdżając przez Sztum trwamy grzecznie pod wiatr do prostego punktu jakim jest ...
11:49 - 4
(8/25)
Podczas jednego z preHarpaganów oblukałem z Miśkiem tę okolicę więc wyjazd w dalszą drogę nie jest problemem. Napieramy jednak na Postolin i Mikołajki Pomorskie.
12:31 - 20 (9/30)
Punkt odnaleziony bezproblemowo powoduje lekkie rozprzężenie. Chwila na małe focenie i ruszamy przez Gdakowo w kierunku Orkusza. Z mapy wynika, że punkt w swojej prostocie jest banalny. Po przejechaniu pewnego asfaltu wierzę, że jadę dobrze. Spotkani bikerzy meldują jednak brak punktu. Odbijam za grupą która mocno się stara i nic. Dogonił mnie Wiki i zawierzył. Zawracam do główniejszej drogi by kolejny raz się namierzyć. Napotkani piechurzy wbrew wszelkim zasadom pokazują mi mapę z której wynika, że jesteśmy na drodze która w swojej skali prowadzi nas w przysłowiowe manowce czyli do miejscowości Trzciano. Teoria mapowa ma się jak "piernik do wiatraka". Do punktu docieram naokoło nadkładając nieco drogi i całkiem sporo czasu.
13:24 - 12 (10/33)
Zgrywając wielkiego gieroja wyprowadzam grupę zupełnie prawidło do Laskowic. Zajęty rozmową przejeżdżam w Lasowicach bardzo ważne rozwidlenie dróg i zostaję słusznie zastopowany i skarcony przez Wikiego. Trafić do Szadowa bezcenne. 
13:50 - 16 (11/37)
Na punkcie zastaję trójcę elblążan w osobach Kudłatego, Marka i Leszka. Spotykam także Anię Świrkowicz i Roberta Jarzynkę. Ania się pogodnie uśmiecha więc już wiem, że mi najnormalniej w świecie dokopie w klasyfikacji. Korzystając z pikniku puszczam krótkiego dyma, przekładam mapę i wiem, że jadę na 15. Albert nieśmiało wspomina o 2 lub 3. Niestety nie mamy już czasu na żadne cienizny.  Piętnastka jest prosta bo tam dokładnie byłem przejazdem na jednym z PreHarpaganów. Jedynym mankamentem pozostaje trasa dojazdu. Za Liczem zaczynam kombinować i robię dobrze. Za Małą Gilwą kombinuję i ląduję niestety kawałek dalej niż planowałem i muszę przejechać przez Morawy. Ponownie spotykam Wikiego który też coś kombinuje.
14:48 - 15
(12/41)
Wiki wpada na punkt zaraz po mnie. Napotkani rowerzyści rozprawiają kto jak i z której strony docierał na punkt. Dla mnie sprawa jest prosta, ruszam na 11 przez Morawy, Nową Wioskę gdzie ostatnia sklepowa puszka "coca coli" ratuje mi życie. Dalej przez jadę przez Wandowo. Na punkt docieramy w wspaniałych humorach lecz nie zabawiamy tam zbyt długo. 
15:33 - 11 (13/44)
Czas przekroczył trzy ćwiartki i już teraz należy myśleć o bezpiecznym powrocie. Najbliższym punktem jest 7 i w zaistniałej sytuacji nie zamierzamy nią pogardzić. Przejeżdżamy z Albertem przez Czarne Małe i Czarne Dolne. W odpowiednim momencie Albert zauważył Wikiego który niespodziewanie przecina naszą trasę za naszymi plecami. Staramy się go gonić lecz nie przynosi to żadnych rezultatów bo bestia jest mocny jak zawsze. Po jakimś czasie Wiki ginie nam w chaszczach, a droga się kończy i niestety musimy się namierzać nie wiedząc dokładnie gdzie i jak.
16:36 - 7 (14/46)
Punkt zdobywamy z poważnymi problemami nawigacyjnymi które pozbawiają nas definitywnie planu z ostatnim tłustym punktm w roli głównej. Jadąc prosta drogą wypatruję zabudowań PGR Olszówka. Zabudowania, a owszem są lecz po chwili okazuje się, że to jest Gardeja. Heja Gardeja to hasło które powoduje podniesione ciśnienie. Zachowuję jednak spokój i wykonuję fotkę uwieczniającą w tle Gardejski Młyn, żeby Misiek wiedział, że nie jestem ciapek.
17:24 - 13 (15/50)
Na punkcie nie zabawiam zbyt długo lecz w tym czasie nawiązuję kontakt z Mikołajem i Mirkiem. Mają do zaliczenia kompletu tylko ostatnią podłą 1. Ja niestety zawijam się do bazy. META - 18:04
Meta i piknięcie czytnika. Kolejny raz wykonałem wstępnie zakładany plan. Jestem nieco zmęczony lecz także zadowolony. Zaliczyłem punkt kontrolny i wróciłem przed limitem czasu. Zaliczyłem nawet 15 punktów kontrolnych. Czy zmieszczę się w pierwszej setce zawodników?

W bazie prowadzę konspiracyjne rozmowy z sędziną Julitą. Rozmowy są nadzwyczaj owocne. Z powodu osiągniętego wyniku Mikołaja który nie podlega jakiejkolwiek dyskusji zostajemy do momentu dekoracji i tylko szampana brakuje.

Szczególne podziękowania składam dla Arnolda Zwolińskiego z którym jechałem całą trasę jak równy z równym.
Na trasie wspierali mnie momentami: Błasialdo, Mikołaj, Mirek Potocki, Andrzej Dzich, Paweł Koźmiński, Piotr Kozdryk, Wiki, Piotr B, Kudłaty, Marek_B, Leszek, Ania Świrkowicz, Robert J, Tomek W, a nawet beznumerowy Marecki. Spotykałem też wielu innych zawodników którym robiłem fotki na punktach.


Czegoś mi jednak w atmosferze imprezy zabrakło. W wspaniałym składzie organizatorów zabrakło mi Magdy. Może to prawdziwy znak, że dla mnie to już pora zakończyć Harpaganowe harce?

 

Wynik na trasie 46 Harpagana to 29 miejsce w stawce 193 ścigantów.
- zaliczone punkty 15/20
- przeliczeniowo 50/60
- przejechane: 208,56 km
- czas jazdy: 10:28:00
- czas mety: 11:34:38
- średnia: 19,91 km/h   - prędkość max: 51 km/h
 
Start - 10 - 9 - 17 - 6 - 8 - 14 - 18 - 4 - 20 - 12 - 16 - 15 - 11 - 7 - 13 - Meta.

46 HARPAGAN w obiektywie Dareckiego.

Przed Harpaganem odbyliśmy w okolicach Kwidzyna cztery nasze małe - PreHarpagany

Darecki

 


DZIAŁ HARPAGAN