Wersja
całkowicie nieprofesjonalnie robocza dla
Miśka.
Jak
to przeczytasz to daj znać.
Stan na 11.05.2014 - 20:32.
Właśnie pracuję
bardzo nieskoordynowanie nad relacją.
Podejrzewam, że zajmie mi to
znacznie więcej czasu niż spędziłem na trasie
mojego 25 Harpagana. Myślę jednak, że uda mi się to
skończyć do jesieni, jeszcze przed 48 Lipuszem :-)
47 Harpagan - Bożepole Wielkie.
Tytułem wstępu dodam, że okolica nieco znana i
bardzo lubiana. Pamiętam
doskonale jak w tamtej okolicy stawiałem swoje
pierwsze terenowe kroki podczas Harpaganowej inicjacji w 2001 roku. Do tej
pory żaden zuch nie zdobył w tej okolicy
tytułu Harpagana. Może tym razem komuś się
uda? To mój 25 występ na tej wielkiej
i wspanialej scenie lecz tradycyjnie liczę
na zaliczenie choćby jednego punktu i
przyjazd przed upływem limitu czasu. Miejsce
w pierwszej setce spełzło na dalszy plan
gdyż uczestnictwo na TR 200 padło na rzecz
trasy dziecięcej rozgrywanej na dystansie
100 kilometrów. Na Harpaganie czuję się jak
.................
START:
Przed otrzymaniem mapy mam mały wstępny plan który
oczywiście zakłada, że nie zaliczę
wszystkich punktów. Do tej pory nigdy mi się
nie udało więc czemu teraz miałbym dostąpić
tego zaszczytu. Początek na boisku startowym przebiega bardzo spokojnie. Trwają
dyskusje w temacie czy przyjdzie się nam zmierzyć z
morzem i czy będzie to i owo w kwestii
podejrzewanej lokalizacji punktów.
Po otrzymaniu mapy
szukam Miśka w celu ewentualnej konsultacji lecz ten jak się okazuje wbił
się w scenę i profesjonalnie określa swój
potencjał. Mój wstępny plan ulega lekkiej korekcie
w sprawie kolejności zaliczania punktów lecz tajemniczy głos podpowiada, żeby na
szybko ruszyć na południe i zaliczyć kultową
Jelenią Górę gdzie umiejscowiona jest tłusta 18.
Podczas dyskusji z Andrzejem Dzichem poruszamy
kolejność zdobywania zacnych punktów.
Zawiązuje się mała komitywa i ruszam z Andrzejem oraz
Kudłatym i Markiem którzy tworzą słynny
elbląski team
"Kudłaty
&
Szwagier". Początek spokojny do momentu
podjazdu pod Jelenią Górę, który tradycyjnie większość uczestników
pokonuje z buta. Przed punktem mija mnie
chyżo Mikołaj i tyle go widzę. Misiek to ma
siłę i fantazję.
6:55 - 18
(1/5)
Z opowiadań wiedziałem, że nie ma tu już
wieży obserwacyjnej więc na znak protestu nie wykonuję
dokumentacji fotograficznej. Decydujemy się na prostą trasę na kolejny
tłusty punkt choć niektórzy jadą zupełnie
inaczej. Docieramy tam gdzie kiedyś
popełniłem nawigacyjny błąd "a'la Paraszyno".
Teraz jadę bezbłędnie lecz po pewnym czasie
czuję dziwną miękkość tylnego koła. W Nawczu
dokonując otrzepania piachu z opony
prowadzę wspólników w złą stronę. Podczas
gumowego pit-stopu zajebiście pomaga ni Kudłaty. Kudłaty
kończy pompowanie, a ja przypominam sobie jak wybrnąć
z sytuacji i nawiązać do trasy prowadzącej do Kętrzyna.
Za Kętrzynem lekko błądzimy lecz wielka chęć
zwycięża.
7:54
- 20 (2/10)
Jak się później okazało był to
najtrudniejszy
nawigacyjnie punkt na którym na krótko spotykam się z
grupą Jarhawa. Pierwotny plan zakładał
ostry nawrót na 10. Dowiedziałem się jednak o
tajemniczej mocy przyjaciela podszeptywacza
Marka
i tak oto ruszyliśmy jednak na cienką
czwórkę. Po małym zamotaniu przed
Dzięcielcem dalsza trasa była zupełnie prosta gdyż
wiedziałem, że to jest właśnie tam. Przed
punktem mijają Nas Bracia Pachulscy w
składzie: Marek, Leszek i Jarek Warda. Ich
szybkość powoduje, że szybko tracimy ich z
oczu. Stwierdzam z przyjemnością, że mają
Harpaganowy potencjał. Przed samym punktem
wykonuję dziwny manewr i do punktu docieram
pokonując małą skarpę.
8:34 - 4
(3/11)
Konsultacja z Kudłatym i przez
Lubowidz jedziemy w kierunku Lęborka. Na
wysokości miejscowości Mosty niestety źle
odczytuję mapę. Mój błąd szybko
zostaje naprawiony przez kompanów lecz przez krótką chwilę chwilę
jadę w zupełnej nieświadomości. Po chwili
słyszę głośne pokrzykiwania i stękanie, to
wyprzedza mnie Mikołaj z bandą (M&P). W domowym
zaciszu odkrywam fakt, że tu wykonałem swoje
pierwsze Harpaganowe kilometry w 2001 roku
zaliczając pierwszy punkt który był położony
kilkaset metrów dalej.
9:00 - 12
(4/14)
Podczas lekkiego posiłku
następuje przełożenie mapy i rozstrzygnięcie improwizacyjne
wyboru dalszej trasy. Żywioł wskazuje na
zdobycie półtłustej 14. Jedziemy długo lecz metodą "jak
po sznurku" która przynosi spodziewany
skutek.
9:45 - 14
(5/19)
Rezerwat jest OK. Niestety musimy
ruszać dalej. Trasą nieco siermiężną
docieram do miejscowości Wysokie i niby
popełniając błąd szybko jesteśmy w Purzycach.
Do 8 następuje mała nawigacja której wcale
nie pomaga mapa.
10:28 - 8
(6/21)
Sprytnie wybywamy na Tawęcino.
Pośród śmigających wiatraków zdobywany
Wojciechowo gdzie na postulat Marka zamierzamy splądrować sklep.
Ja spokojnie popalam. Niestety wcześniej
miejscowi aborygeni zrobili remanent i w sklepie
Marek nie odnajduje niczego sensownego oprócz pustych półek
z octem w tle. Miejscowi
podpowiadają, że słuszny towar jeszcze dziś będzie.
Dodatkowo słyszę wskazówki jak najprościej
dojechać na Hel. Jedyną słuszną podpowiedzią
było to, żeby do PGRu Strzeżewo jechać asfaltem bo
pole pan zaorał. Do samego punktu przebijamy
się ślicznym wąwozem który nie zupełnie nie leżał w
zamysłach budowniczego trasy.
11:20 - 9
(7/24)
Wąwóz był śliczny i świeżo
zorany wiosennymi wodami. Na punkcie atakuje
nas kolejny raz Jarhaw. Drugi raz mapa
zostaje przełożona. Za punktem dają znać
Bracia Pachulscy w nieco okrojonym składzie
czyli jest trudno.
Droga do latarni Stilo przebiega spokojnie.
Snuję plan, że potem niestety odpuszczam
cienką trójkę nad morzem. Przy parkingu w
Stilo jest kilka tabliczek wskazujących jak
dotrzeć do latarni. My prawie demokratycznie
wybieramy tę dłuższą znaczy się rowerową.
12:04 - 19
(8/29)
Latarnia Stilo stoi na miejscu.
Pod latarnią spotykam osobnika "Goro" z
ekipą. Wybywamy bezszelestnie tym razem
szlakiem pieszym który okazuje się
zdecydowanie krótszy. Kierujemy się drogą
poniżej linii lasu nadmorskiego do Kopalina i w Lubiatowie bez żalu odbijamy
w kierunku jeziora Choczewo. Marek_B zostaje
w Lublewku w celu rozpoznania spożywczego.
Sam dojazd do jeziora sprawił nieco
trudności gdyż droga zaznaczona na mapie w
pewnym momencie zwyczajnie "się urwała".
Idąc na azymut docieramy do innej drogi
którą jadą w jedną i drugą stronę. Pierwszy
wybór padł na właściwy kierunek.
13:13 - 15
(9/33)
I znów Elblągi się spotkały czyli
na punkcie spotykam niespodziewanie ekipę
mieszaną z naszej wioski startującej na
TR100 pod wodzą Piotra. Rozpoznaję ich
dopiero jak
Piotr ściągnął okularki. Z punktu wybywamy
nieco innym wariantem więc jest obawa, że
zgubimy dywersanta Marka. Marek jednak jest
czujny i pobierając prowiant czeka spokojnie
w Białogórze. Mkniemy spokojnie do punktu.
13:58 - 17
(10/38)
Jestem najbliżej morza i
podczas solidnej przerwy spożywczej telepię się z
buta po wydmach pogryzając kabanosa lecz
wody niestety nie widzę. Ruszamy na Dębki
wspierani przez grupę motocyklową. W
zupełnie właściwym miejscu odbijamy słusznie
na pewien kamień. Dziwię się gdyż do miejsca
prowadzą wyraźne tabliczki.
14:47 - 13
(11/42)
Kamień jest naprawdę wielki, a na nim
prawdziwe nimfy.
Niestety po szybkich fotkach czar szybko pryska, a my
rozpoczynamy kawałek degręgolady i
wyjeżdżamy nie tam gdzie planowaliśmy lecz wiemy
gdzie jesteśmy i wcale nie jest źle.
Przecinamy asfalt Żarnowiec - Krokowa i
przez Kolonię Odargowo docieramy do
Sobieńczyc. W drodze do punktu zaliczamy
jeden mały błąd który zostaje szybko
naprawiony metodą "następna w prawo".
15:35 - 5
(12/43)
Po opuszczeniu punktu
rozpoczynamy wspaniały zjazd w kierunku
Jeziora Żarnowieckiego. Na pewnym asfaltowym
skrzyżowaniu samowolnie oddalam się powoli
od grupy myśląc, że pojadą za mną. Dogania
mnie jednak gość i mówi, że moi pojechali w
drugą stronę wybierając inny wariant trasy.
Jadę drogą technologiczną pod linią
wysokiego napięcia zastanawiając się czy się
jeszcze spotkamy. Myślenie mniej boli niż
asfaltowy podjazd gdzie zmęczyłem się się
okrutnie. Przy zbiorniku szczytowym spotykam
obywatela Goro który oczekuje na ekipę która
z buta wdrapuje się na koronę zbiornika
wodnego. Jadę do pobliskiego punktu z myślą,
że spotkam swoich. Nic z tego.
16:17 - 11
(13/46)
Ciężki podjazd oraz myśl, że
dalej jadę nadal sam spowodował wykonanie
szybkich fotek. Jakież było moje zdziwienie
widząc moich na dojeździe do punktu. Czekam
bom nie żaden psikutas. na punkcie poddaję
się lekkiemu odpoczynkowi i wykonu...
17:07 - 16
(14/50)
Zjazd i guma Marka ...
META - 18:04
Meta i piknięcie czytnika. Kolejny raz wykonałem wstępnie zakładany
plan. Jestem nieco zmęczony lecz także zadowolony. Zaliczyłem punkt kontrolny i wróciłem przed limitem czasu.
Zaliczyłem nawet 14 punktów kontrolnych. Czy
zmieszczę się w pierwszej setce zawodników?
|