47 HARPAGAN - TR
BOŻEPOLE WIELKIE - 12.04.2014


Wersja całkowicie nieprofesjonalnie robocza dla Miśka.    Jak to przeczytasz to daj znać.     Stan na 11.05.2014 - 20:32.   

Właśnie pracuję bardzo nieskoordynowanie nad relacją. Podejrzewam, że zajmie mi to znacznie więcej czasu niż spędziłem na trasie mojego 25 Harpagana. Myślę jednak, że uda mi się to skończyć do jesieni, jeszcze przed 48 Lipuszem :-)


47 Harpagan - Bożepole Wielkie.
Tytułem wstępu dodam, że okolica nieco znana i bardzo lubiana. Pamiętam doskonale jak w tamtej okolicy stawiałem swoje pierwsze terenowe kroki podczas Harpaganowej inicjacji w 2001 roku. Do tej pory żaden zuch nie zdobył w tej okolicy tytułu Harpagana. Może tym razem komuś się uda?  To mój 25 występ na tej wielkiej i wspanialej scenie lecz tradycyjnie liczę na zaliczenie choćby jednego punktu i przyjazd przed upływem limitu czasu. Miejsce w pierwszej setce spełzło na dalszy plan gdyż uczestnictwo na TR 200 padło na rzecz trasy dziecięcej rozgrywanej na dystansie 100 kilometrów. Na Harpaganie czuję się jak .................

START:
Przed otrzymaniem mapy mam mały wstępny plan który oczywiście zakłada, że nie zaliczę wszystkich punktów. Do tej pory nigdy mi się nie udało więc czemu teraz miałbym dostąpić tego zaszczytu.  Początek na boisku startowym przebiega bardzo spokojnie. Trwają dyskusje w temacie czy przyjdzie się nam zmierzyć z morzem i czy będzie to i owo w kwestii podejrzewanej lokalizacji punktów.
Po otrzymaniu mapy szukam Miśka w celu ewentualnej konsultacji lecz ten jak się okazuje wbił się w scenę i profesjonalnie określa swój potencjał. Mój wstępny plan ulega lekkiej korekcie w sprawie kolejności zaliczania punktów lecz tajemniczy głos podpowiada, żeby na szybko ruszyć na południe i zaliczyć kultową Jelenią Górę gdzie umiejscowiona jest tłusta 18. Podczas dyskusji z Andrzejem Dzichem poruszamy kolejność zdobywania zacnych punktów. Zawiązuje się mała komitywa i ruszam z Andrzejem oraz Kudłatym i Markiem którzy tworzą słynny elbląski team "Kudłaty
& Szwagier". Początek spokojny do momentu podjazdu pod Jelenią Górę, który tradycyjnie większość uczestników pokonuje z buta. Przed punktem mija mnie chyżo Mikołaj i tyle go widzę. Misiek to ma siłę i fantazję.
 6
:55 - 18
(1/5)
Z opowiadań wiedziałem, że nie ma tu już wieży obserwacyjnej więc na znak protestu nie wykonuję dokumentacji fotograficznej. Decydujemy się na prostą trasę na kolejny tłusty punkt choć niektórzy jadą zupełnie inaczej. Docieramy tam gdzie kiedyś popełniłem nawigacyjny błąd "a'la Paraszyno". Teraz jadę bezbłędnie lecz po pewnym czasie czuję dziwną miękkość tylnego koła. W Nawczu dokonując otrzepania piachu z opony prowadzę wspólników w złą stronę. Podczas gumowego pit-stopu zajebiście pomaga ni Kudłaty. Kudłaty kończy pompowanie, a ja przypominam sobie jak wybrnąć z sytuacji i nawiązać do trasy prowadzącej do Kętrzyna. Za Kętrzynem lekko błądzimy lecz wielka chęć zwycięża.
 7:54 - 20 (2/10)
Jak się później okazało był to najtrudniejszy nawigacyjnie punkt na którym na krótko spotykam się z grupą Jarhawa. Pierwotny plan zakładał ostry nawrót na 10. Dowiedziałem się jednak o tajemniczej mocy przyjaciela podszeptywacza Marka i tak oto ruszyliśmy jednak na cienką czwórkę. Po małym zamotaniu przed Dzięcielcem dalsza trasa była zupełnie prosta gdyż wiedziałem, że to jest właśnie tam. Przed punktem mijają Nas Bracia Pachulscy w składzie: Marek, Leszek i Jarek Warda. Ich szybkość powoduje, że szybko tracimy ich z oczu. Stwierdzam z przyjemnością, że mają Harpaganowy potencjał. Przed samym punktem wykonuję dziwny manewr i do punktu docieram pokonując małą skarpę.
 8:34 - 4
(3/11)
Konsultacja z Kudłatym i przez Lubowidz jedziemy w kierunku Lęborka. Na wysokości miejscowości Mosty niestety źle odczytuję mapę.  Mój błąd szybko zostaje naprawiony przez kompanów lecz przez krótką chwilę chwilę jadę w zupełnej nieświadomości. Po chwili słyszę głośne pokrzykiwania i stękanie, to wyprzedza mnie Mikołaj z bandą (M&P). W domowym zaciszu odkrywam fakt, że tu wykonałem swoje pierwsze Harpaganowe kilometry w 2001 roku zaliczając pierwszy punkt który był położony kilkaset metrów dalej.
 9:00 - 12 (4/14)
Podczas lekkiego posiłku następuje przełożenie mapy i rozstrzygnięcie improwizacyjne wyboru dalszej trasy. Żywioł wskazuje na zdobycie półtłustej 14. Jedziemy długo lecz metodą "jak po sznurku" która przynosi spodziewany skutek. 
 9:45 - 14 (5/19)
Rezerwat jest OK. Niestety musimy ruszać dalej. Trasą nieco siermiężną docieram do miejscowości Wysokie i niby popełniając błąd szybko jesteśmy w Purzycach. Do 8 następuje mała nawigacja której wcale nie pomaga mapa.
10:28 - 8 (6/21)
Sprytnie wybywamy na Tawęcino. Pośród śmigających wiatraków zdobywany Wojciechowo gdzie na postulat Marka zamierzamy splądrować sklep. Ja spokojnie popalam. Niestety wcześniej miejscowi aborygeni zrobili remanent i w sklepie Marek nie odnajduje niczego sensownego oprócz pustych półek z octem w tle. Miejscowi podpowiadają, że słuszny towar jeszcze dziś będzie. Dodatkowo słyszę wskazówki jak najprościej dojechać na Hel. Jedyną słuszną podpowiedzią było to, żeby do PGRu Strzeżewo jechać asfaltem bo pole pan zaorał. Do samego punktu przebijamy się ślicznym wąwozem który nie zupełnie nie leżał w zamysłach budowniczego trasy. 
11:20 - 9 (7/24)
Wąwóz był śliczny i świeżo zorany wiosennymi wodami. Na punkcie atakuje nas kolejny raz Jarhaw. Drugi raz mapa zostaje przełożona. Za punktem dają znać Bracia Pachulscy w nieco okrojonym składzie czyli jest trudno. Droga do latarni Stilo przebiega spokojnie. Snuję plan, że potem niestety odpuszczam cienką trójkę nad morzem. Przy parkingu w Stilo jest kilka tabliczek wskazujących jak dotrzeć do latarni. My prawie demokratycznie wybieramy tę dłuższą znaczy się rowerową.
12:04 - 19
(8/29)
Latarnia Stilo stoi na miejscu. Pod latarnią spotykam osobnika "Goro" z ekipą. Wybywamy bezszelestnie tym razem szlakiem pieszym który okazuje się zdecydowanie krótszy. Kierujemy się drogą poniżej linii lasu nadmorskiego do Kopalina i w Lubiatowie bez żalu odbijamy w kierunku jeziora Choczewo. Marek_B zostaje w Lublewku w celu rozpoznania spożywczego. Sam dojazd do jeziora sprawił nieco trudności gdyż droga zaznaczona na mapie w pewnym momencie zwyczajnie "się urwała". Idąc na azymut docieramy do innej drogi którą jadą w jedną i drugą stronę. Pierwszy wybór padł na właściwy kierunek.
13:13 - 15 (9/33)
I znów Elblągi się spotkały czyli na punkcie spotykam niespodziewanie ekipę mieszaną z naszej wioski startującej na TR100 pod wodzą Piotra. Rozpoznaję ich dopiero jak Piotr ściągnął okularki. Z punktu wybywamy nieco innym wariantem więc jest obawa, że zgubimy dywersanta Marka. Marek jednak jest czujny i pobierając prowiant czeka spokojnie w Białogórze. Mkniemy spokojnie do punktu.
13:58 - 17 (10/38)
Jestem najbliżej morza i podczas solidnej przerwy spożywczej telepię się z buta po wydmach pogryzając kabanosa lecz wody niestety nie widzę. Ruszamy na Dębki wspierani przez grupę motocyklową. W zupełnie właściwym miejscu odbijamy słusznie na pewien kamień. Dziwię się gdyż do miejsca prowadzą wyraźne tabliczki.
14:47 - 13 (11/42)
Kamień jest naprawdę wielki, a na nim prawdziwe nimfy. Niestety po szybkich fotkach czar szybko pryska, a my rozpoczynamy kawałek degręgolady i wyjeżdżamy nie tam gdzie planowaliśmy lecz wiemy gdzie jesteśmy i wcale nie jest źle. Przecinamy asfalt Żarnowiec - Krokowa i przez Kolonię Odargowo docieramy do Sobieńczyc. W drodze do punktu zaliczamy jeden mały błąd który zostaje szybko naprawiony metodą "następna w prawo".
15:35 - 5
(12/43)
Po opuszczeniu punktu rozpoczynamy wspaniały zjazd w kierunku Jeziora Żarnowieckiego. Na pewnym asfaltowym skrzyżowaniu samowolnie oddalam się powoli od grupy myśląc, że pojadą za mną. Dogania mnie jednak gość i mówi, że moi pojechali w drugą stronę wybierając inny wariant trasy. Jadę drogą technologiczną pod linią wysokiego napięcia zastanawiając się czy się jeszcze spotkamy. Myślenie mniej boli niż asfaltowy podjazd gdzie zmęczyłem się się okrutnie. Przy zbiorniku szczytowym spotykam obywatela Goro który oczekuje na ekipę która z buta wdrapuje się na koronę zbiornika wodnego. Jadę do pobliskiego punktu z myślą, że spotkam swoich. Nic z tego.
16:17 - 11 (13/46)
Ciężki podjazd oraz myśl, że dalej jadę nadal sam spowodował wykonanie szybkich fotek. Jakież było moje zdziwienie widząc moich na dojeździe do punktu. Czekam bom nie żaden psikutas. na punkcie poddaję się lekkiemu odpoczynkowi i wykonu...
17:07 - 16 (14/50)
Zjazd i guma Marka ...

 META - 18:04
Meta i piknięcie czytnika. Kolejny raz wykonałem wstępnie zakładany plan. Jestem nieco zmęczony lecz także zadowolony. Zaliczyłem punkt kontrolny i wróciłem przed limitem czasu. Zaliczyłem nawet 14 punktów kontrolnych. Czy zmieszczę się w pierwszej setce zawodników?

 

 


DZIAŁ HARPAGAN