ROWEROWE KASZUBY
MARECKI
- 06.04.2008


Kolejna wiosenna wycieczka wiodła malowniczymi terenami Kociewia i Kaszub.

Trasa rowerowa:
Tczew - Skarszewy - Stara Kiszewa - Kościerzyna - Szymbark - Wieżyca (329 m n.p.m.) - Ostrzyce - Chmielno - Łapalice - Kartuzy - Żukowo - Gdańsk
.


Wczesnym rankiem przed godzina szóstą, na Placu Dworcowym pojawiło się 12 rowerzystów z mocnym postanowieniem zobaczenia Szwajcarii Kaszubskiej.

Cała grupa sprawnie zajęła miejsca w pociągu i już po godzinie jazdy wyładowywaliśmy nasze pojazdy na dworcu w Tczewie. Tutaj rozpoczynała się rowerowa część naszej wycieczki. Czekała też na nas ekipa Grupy Rowerowej Trójmiasto w sile 12 rowerów oraz niezwykły elblążanin Robert Woźniak, który nie dał zarobić PKP i do Tczewa dojechał z Elbląga na swoim rowerze.
Szybka fotka całej grupy pod dworcem w Tczewie i już jechaliśmy ulicami miasta w kierunku wyjazdu na Kościerzynę. Wiał lekki wiatr z kierunków wschodnich, było 7oC i nic nie padało. Pierwsze kilometry wiodły drogami Kociewia, które o tej wczesnej porze były całkowicie puste. Sprzyjało to wspólnym rozmowom i bezstresowej jeździe. Większy ruch pojawił się za Godziszewem, co skłoniło nas do lekkiej modyfikacji trasy w kierunku Będomina. Miało się to okazać brzemienne w skutkach... Nadal jednak jechaliśmy główną drogą, która raz to wiodła pod górkę, a raz z górki. Typowe Kaszuby urokliwie pofalowane. Przed Nową Karczmą skręciliśmy w lewo, w kierunku Liniewa, aby ominąć niezwykle ruchliwy z powodu objazdu odcinek drogi. Skrót ten miał nas doprowadzić bezpośrednio do Będomina. Ponieważ jednak przeoczyliśmy następny skręt i pojechaliśmy prosto, po dobrych 10 km zauważyłem, że droga do Kościerzyny bardzo się wydłuża, a my jesteśmy w Starej Kiszewie. W tym momencie nie pozostało nic innego, jak jechać do Kościerzyny, a muzeum w Będominie tym razem sobie podarować.

Do muzeum lokomotyw w Kościerzynie dotarliśmy mając na licznikach 80 km. Dodaliśmy sobie w ,,promocji'' prawie 30 km ;-). Ponieważ jednak takimi drobiazgami bikerzy się nie przejmują, to niezwłocznie przystąpiliśmy do oglądania eksponatów. Niektóre z nich były całkiem spore - miały po 20 metrów długości i ważyły po 100 ton. Zwracała uwagę dokładna dokumentacja każdego parowozu i lokomotywy.

Po sfotografowaniu wszystkiego co tam stało i posileniu się udaliśmy się do Muzeum Budownictwa Ludowego w Szymbarku. Ponieważ przez okrężną drogę do Kościerzyny mieliśmy mały niedoczas, zdecydowaliśmy się jechać główną drogą, chociaż koledzy z Trójmiasta proponowali skrót. Wolałem jednak już nic nie skracać ;-).

Skansen jest miejscem w którym można spędzić cały dzień, my jednak mogliśmy przeznaczyć na to tylko 1,5 godziny. Dzięki uprzejmości przewodnika - rodowitego Kaszuba, weszliśmy bocznym wejściem omijając w ten sposób dużą kolejkę, oraz jako grupa zorganizowana uzyskaliśmy zniżkę na bilety(6,50 zł zamiast 10 zł od osoby). Wrażenia z pobytu w domu postawionym na głowie są nie do opisania. Tam trzeba po prostu być. Inną atrakcją skansenu jest najdłuższa deska na świecie wykonana z jednego kawałka drewna. Ma ona długość 36m i jest wykonana z daglezji, która rosła w okolicznych lasach. Deska ta ma stosowny certyfikat wydany przez Księgę Rekordów Guinnessa. W pomieszczeniu w którym się ona znajduje, jest też ława podobnej długości przy której może jednorazowo zasiąść, bagatela, 220 osób. Przewodnik zachwalał ją jako idealną do organizacji wesel. Eksponatem innego rodzaju jest Dom Sybiraka, który został sprowadzony w całości z okolic Irkucka na Syberii. Zgromadzona tam dokumentacja fotograficzna i tekstowa robią duże wrażenie. Należy stwierdzić, że Szymbark jest obowiązkowym miejscem odwiedzin w trakcie wakacyjnych wojaży po tych okolicach.

My zaś z Szymbarka mieliśmy już tylko trzy kilometry na Wieżycę, czyli najwyższy szczyt Kaszub (329 m n.p.m.). Na jej szczycie stoi wieża widokowa z której rozciąga się wspaniały widok na okolicę. Niestety, tej niedzieli było pochmurno i niewiele było widać. Nie pomogła nawet lornetka, którą wziąłem na tą okazję. Podjazd na górę jest dość wymagający, pod koniec prowadzi leśną, kamienistą drogą.Za to zjazd prowadził dobrej jakości leśną drogą gruntową a następnie asfaltem i był rewelacyjnym doznaniem. W ten sposób wjechaliśmy do serca Kaszub, czyli Kaszubskiego Parku Krajobrazowego.

Wspaniałe tafle jezior rozrzucone pomiędzy pagórkami, opadająca i wznosząca się szosa, znikomy ruch samochodowy i przyjemna pogoda. Jazda w tej scenerii stanowiła niekończąca się radość. Tą zróżnicowaną rzeźbę terenu zawdzięczamy działalności lodowca, który zalegał na Kaszubach w zamierzchłych dziejach.

Wkrótce dojechaliśmy do Chmielna, gdzie zrobiliśmy nalot na okoliczne sklepy. Muzeum Ceramiki Kaszubskiej Neclów grupa obejrzała z zewnątrz, chętnych do wejścia nie było. W drodze do Kartuz zatrzymaliśmy się jeszcze przy budowanym od ponad 20 lat zamku w Łapalicach. Dzieje tej budowli to temat na odrębną opowieść. Został on przez nas obfotografowany z każdej możliwej strony i w tym momencie do obejrzenia został nam poklasztorny zespół zakonu Kartuzów w Kartuzach. Kolegiata jest w trakcie remontu, co nie przeszkodziło nam w jej fotograficznym uwiecznieniu.

Z uwagi na upływający nieubłaganie czas zdecydowaliśmy się ostatnie 30 km z Kartuz do Gdańska pokonać główną drogą przez Żukowo. Ruch na niej był duży, jednak kierowcy widząc grupę rowerzystów zachowywali się poprawnie. Samotną jazdę tym odcinkiem jednak odradzam. Ciekawostką dla zmotoryzowanych może być fakt, że krajowa ,,7'' biegnąca przez Elbląg, zaczyna się już w Żukowie, a nie dopiero w Gdańsku. Do Gdańska wjechaliśmy ulicą Kartuską, a o godzinie 18.10 byliśmy na dworcu PKP, skąd pociągiem wróciliśmy do Elbląga w którym byliśmy o 20.30. Ciekawe o której był Robert Woźniak, który do Elbląga wybrał się rowerem. Musi bardzo nie lubić PKP :-).

Reasumując, pokonaliśmy tego dnia 170 km w czasie 7h 30min, czyli ze średnią 23,3km/h.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za liczny i sympatyczny udział i zapraszam już w maju na wycieczkę do rezerwatu sosny taborskiej oraz nad Kanał Elbląski. Szczegóły wkrótce.

Pozdrawiam - Marecki



 

ARCHIWUM