Kwietniowa rowerowa
niedziela spędzona w miłym towarzystwie. W planie
kolejna próba zdobycia „Kamienia Trzech Krzyży” oraz
ognisko z pieczeniem kiełby.
W dzisiejszej wycieczce uczestniczyli: organizator
Marek_B, Fish, Agniecha, Krzysiek, Marcin, Paweł,
Maciek, (Tomar i Kudłaty). Spod biedronki
wystartował nas OF Marecki.
Najpierw wspinaliśmy się na Wysoczyznę trasą przez
Krasny Las, Łęcze, Pagórki, Ogrodniki do Milejewa.
Przez Majewo dotarliśmy do berlinki. Tu opuścił nas
Tomar pomykający na szosówce. Tomar miał dzisiaj
motyle w głowie lecz nic więcej nie powiem.
Drogą technologiczną dotarliśmy do leśnego duktu
prowadzącego do kamienia KTK, nie ma, że boli trzeba
było odbić w teren. Kilometr z nawiązką, z buta w
jedną stronę w kopnym śniegu zrobiło swoje. Kamień
został odkryty i zdobyty. Wspomnieliśmy też Rafiego,
tego co to mu się znudziła jazda prawą stroną. W
drodze powrotnej przysiadłem sobie na chwilę by
wytrzepać śnieg z pantofli i wytrzepałem go „bardzo
dokładnie”. Dojazd do miejsca ogniska sponiewierał
nas błotnistymi kałużami przemieszanymi przymarzłym
śladem traktora nieznanej marki.
Rozpalanie ugnia poszło całkiem sprawnie i natenczas
dojechał Kudłaty i ….
Tu okazało się, że oprócz butów wytrzepałem aparat.
Nerwowy Spoko Luzik !!! Spokojnie upiekłem solidną
porcję kiełbasy i spożyłem ją w atmosferze wsparcia
i opowieści kto co, kiedy i jak zgubił. Bractwo
stwierdziło, że aparat musiał polec w momencie
trzepania butów i postanowiło, że aparatu trza
poszukać bo sprawiedliwość musi być po naszej
stronie.
Ruszyliśmy i każdy wypatrywał jak mógł. Aparat
odnalazł Krzysiek w miejscu które wstępnie było
podejrzane. Aparat był poważnie wychłodzony lecz w
dobrym stanie i nie wymagał reanimacji. W tym czasie
Fish w warunkach polowych centrował moje tylne koło.
Berlinką do domu. Agniecha w pewnym momencie
zboczyła i odjechała do swojej Noretki. My w lekkiej
wiosennej śnieżycy wróciliśmy do Elbląga.
Darecki