Spotkanie z Fransem czyli
Krzysztofem Kochanowiczem i jego ekipą kołatało mi się
po głowie już od dłuższego czasu. Tym razem zdecydowałem
się wsiąść na rowerek i wyruszyć. Moje wsparcie
stanowiła jeszcze czwórka elblążan (Arek,
Ewelina, Artur i Adrian). Nowakowo - Marzęcino -
Tujsk - Rybina - Sztutowo, tu dołączył do grupy Jurek
który przyjechał rowerkiem z Krynicy Morskiej. Mkniemy
w kieruku Wisły przez Stegnę - Jantar i Mikoszewo. Nad
brzegiem Wisły czekamy dość długo na gdańszczan,
wreszcie są - jest ich zdecydowanie więcej - remisujemy
jednak w kategorii kobiet Ewelina kontra Basia. Wspólnie
jedziemy do Sztutowa gdzie ich głównym celem jest
zwiedzenie muzeum obozu koncentracyjnego Stutthof. Po
drodze prowadzone są tradycyjne rozmowy o rowerach i o
wszystkim, a całość zostaje zakończona wspólnymi
fotkami przy muzealnym obelisku. Planujemy też nieśmiało
kolejne spotkanie i jazdę gdzieś w okolicach Elbląga.
Pożegnanie i wyruszamy w drogę powrotną, Jurek wraca
samotnie do Krynicy - ba, a wody nie widzieliśmy - więc
jedziemy jeszcze na chwilę na plażę.
Choć było
całkowicie po płaskim potraktowałem to jako wspaniały
przedharpaganowy trening. Wszak dystans 123 kilometrów
piechotą nie chodzi !
|