ROWER, MORZE, RYBKA i HEL
WYPRAWA NA MIERZEJĘ HELSKĄ - 19.08.2007


Mierzeja Helska - wał w kształcie kosy, będący ciągiem zalesionych wydm utworzonych przez prąd przybrzeżny płynący na wschód wzdłuż polskiego brzegu, (popularna nazwa Półwysep Helski jest terminologicznie niepoprawna).
Długość mierzei wynosi 35 km, szerokość od 300 m u nasady, poprzez 100 m w najwęższym miejscu, do ok. 3 km na cyplu. Stanowi ona najmłodszy fragment wybrzeża w Polsce, gdyż jeszcze 200-300 lat temu znajdował się tu ciąg wysp.
Przez Mierzeję Helską przebiega linia kolejowa mająca końcową stację w mieście Hel. Kolejne miejscowości położone na mierzei to: Chałupy Kuźnica, Jastarnia, Jurata i Hel.

Niestrudzony Marecki (Neksus) tudzież Darecki z (Grupy Rowerowej Trójmiasto) - odważyliśmy się zaprosić bikerów na Rajd wiodący drogami Kęp Oksywskiej, Puckiej i Swarzewskiej oraz Mierzei Helskiej. Elblążan było a'la 25, całość prawie zorganizowanej grupy w punkcie kulminacyjnym sięgnęła zaś jak mi się wydaje liczby 33.

Cele rajdu były typowo wakacyjne lecz bardzo ambitne, zawierały się zaś w tytule wycieczki. Elblążanie rozpoczynając swą rowerową jazdę z Gdyni dotarli swoimi dwukołowcach aż do słynnej i będącej na turystycznym topie miejscowości Hel.
Po drodze dane nam było pokonanie słynnej gdyńskiej serpentyny znajdującej się na Pogórzu Górnym. Poprzez Kosakowo i Mosty dojechaliśmy do Osłonina. Dalej wspaniałą aleją lipową dotarliśmy, aż do Rzucewa i znajdującego się tam pałacu. Puck został zdobyty nadmorskim bezdrożem Kępy Puckiej. Wspaniały jest tam widok i i całkiem niczego sobie zapach kojarzący się bardzo mocno z morzem. Od Pucka zaczyna się ścieżka rowerowa która na wysokości Władysławowa zamienia się w trasę slalomową wśród pieszych.
Krótki popas w Chałupach i po organizacyjnym podziale grupy ruszamy w głąb Mierzei. Zwiedzamy Skansen Fortyfikacji Ośrodka Oporu "Jastarnia". Po dotarciu do Helu przystępujemy do jakże zasłużonego posiłku, gdzie co bardziej odważni nie gardzą rybką. Grupa jeszcze bardziej się dzieli i tylko nieliczni zaliczają wizytę w fokarium.
Część ekipy wraca z Helu pociągiem, spora część w  różnych grupach decyduje się na powrót rowerami. Gdynię i dworzec PKP witamy z prawdziwą radością.
Tradycyjnie ważnym punktem imprezy było wzmacnianie integracji elbląskich i trójmiejskich bikerów oraz propagowanie turystyki rowerowej jako doskonałej formy aktywności fizycznej. Niniejszy pozdrawiam rodzinę Stachańczyków oraz Mariusza.

Darecki     

  Relacja Mareckiego

Na Placu Dworcowym pojawiło się 30 (!!!) (słownie: trzydziestu) rowerzystów, spragnionych morskich kąpieli w otwartym morzu. Miło było powitać dwie bikerki, wszyscy mamy nadzieję ze nie widzimy Was dziewczyny po raz ostatni.
Podróż do Gdyni upłynęła miło i bez komplikacji za strony PKP. W Gdyni dołączyły do nas jeszcze osoby z Trójmiasta i w łącznej liczbie 70 kół pojechaliśmy pod przewodnictwem Jarka Wardy. Darecki obstawił przód peletonu, ja zaś kręciłem spokojnie z tyłu.
Wyjeżdżając z miasta pokonaliśmy przecudnej urody podjazd, który ostatecznie zlikwidował resztki snu u co większych śpiochów oraz rozgrzał całe towarzystwo.
Kilka prawdziwie górskich serpentyn, przy których reklamowane jako jedyne w Polsce północnej serpentyny na Mazurach ( patrz moja relacja z WMC) wysiadają w przedbiegach.
Dalsza droga biegła przez Kosakowo, Dębogórze i Mosty do Mrzezina, które minęliśmy nieco z boku prowadzeni znającym wszystkie lokalne ścieżki Jarkiem. Następnie zameldowaliśmy się w Osłoninie, skąd piękną aleją lipową z nieco mniej pięknym asfaltem dojechaliśmy do Rzucewa. Tam obejrzeliśmy zamek Jana III Sobieskiego w którym jest obecnie hotel, zrobiliśmy nieco fotek i poganiani unoszącym się mocnym fetorem pojechaliśmy w dalszą drogę. Tak na marginesie zamek architektonicznie jest bardzo podobny do zamku w Karnitach koło Ostródy.
Za Rzucewem szlak wiódł klifem z którego rozciągał się wspaniały widok na Zatokę Pucką i Mierzeję Helską. W dwóch miejscach wystąpiły strome zjazdy i podjazdy, które niektórzy rowerzyści musieli pokonać z buta. Wkrótce dojechaliśmy do Pucka, gdzie wjechaliśmy na polbrukową drogę rowerową. Z małą przerwą w okolicach Swarzewa jechaliśmy nią aż do Jastarni. Od Władysławowa pojawiła się na niej masa pieszych i było to jedyne znaczące utrudnienie.
W Chałupach grupa opanowała mały bar, tutaj też zapadły indywidualne decyzje co do sposobu wykorzystania pozostałego czasu. Część osób chciała zwiedzać, część kąpać, część konsumować, część pędzić na Hel, część wracać pociągiem z Helu, nieliczni rowerami. Pomysłów było dużo, pewnikiem było to, że o 19:05 odjeżdża ostatni pociąg z Gdyni do Elbląga.
Za Jastarnią droga rowerowa prowadziła lewa stroną, zupełnie jak na Wyspach ;-), a to dlatego że po prawej jest ośrodek prezydencki. Mam nadzieję że powyższym zdaniem nie zdradziłem żadnej tajemnicy państwowej. Nie był to już polbruk, a drobny jasny szuter, miejscami dość nierówny. Jednak najważniejsze było pełne odseparowanie od ruchu kołowego, a i piesi już tutaj nie występowali. Zwiedziliśmy liczne zabytki techniki wojennej z czasów II wojny światowej i w końcu zameldowaliśmy się na Helu.
W lokalnym wyszynku zapoznaliśmy się z bałtycką rybką, a co niektórzy z kaszubskim mięskiem wieprzowym. Pojechałem też nad otwarte morze aby dokonać , wstyd się przyznać, pierwszej w tym sezonie słonej kąpieli. Z powodu małej ilości czasu ablucja była niezmiernie krótka, ale była.

Po powrocie do miasta okazało się że tylko szóstka bikerów jest skłonna zmierzyć się z dystansem powrotnym. Ponieważ limit czasu obowiązywał (Gdynia 19:05) ruszyliśmy asfaltem. Mając sprzyjający wiatr i chyba lekko z górki aż do rogatek Władysławowa jechaliśmy prędkością 30-32 km/h. Potem natknęliśmy się na korek i zgrabnie wskoczyliśmy na znajomą drogę rowerową. A blachosmrody posuwały się w żółwim tempie :-))). ROWER-POWER ;-).

Przed Puckiem doszliśmy grupę SopotKillers z elbląskimi dodatkami w sile 5 bikerów. Dwóch z nich postanowiło kontynuować jazdę z nami. Poganiani korzystnym wiatrem i upływającym czasem do magicznej godziny ,,0'' czyli 19.05 nie zjeżdżaliśmy już z asfaltu i przez Żelistrzewo, Mrzezino, Dębogórze i Kosakowo dojechaliśmy do Gdyni w której byliśmy o 18:45 po przejechaniu 168 km ze średnią 21,45 km/h.

Dziękując wraz z Dareckim wszystkim za wspólny wyjazd zapraszam już wkrótce na kolejną wycieczkę. Będzie to rowerowe pożegnanie lata. Pozdrower.

Marecki     
 



Składamy podziękowania za sensowne poprowadzenie grupy na Mierzeję Jarkowi Wardzie

Marecki (Neksus) & Darecki (GRT/ESR)  

 

ARCHIWUM