WYSPA NOWAKOWSKA
MARECKI COMPANY - 18.11.2007


Nie byłbym sobą gdybym krótko nie podsumował tego wiekopomnego jak się okazało wydarzenia.
Piątkę bikerów z Fransem na czele i pozytywnym "Dropim" w klubowej koszulce, osobiście wyciągnąłem z pociągu który dziwnym trafem wjechał z Trójmiasta na jeszcze istniejący dworzec PKP w Elblągu. I tak już mocny skład przyjezdny zasiliła uśmiechnięta oczywiście Iwona. Flash niepokorny i nienasycony jak zwykle dojechał luzacko szosą zasilając ekipę GRT.
Tym razem perfekcyjnie zaplanowana przez Marka trasa wiodła płaskimi drogami Wyspy Nowakowskiej. Całe dwadzieścia duszyczek dało się skusić na kolejny "jedynie słuszny" rajd Mareckiego. 
W trakcie iście rekreacyjnej jazdy sprawdziliśmy:
- pobieżnie:  przebieg kampanii buraczanej, powiewy wiatru oraz wilgotność względną,
- dokładnie:  tragiczny odcinkowo stan wałów przeciwpowodziowych oraz liczebność i przyczepność pospolitych "rzepów"
Marecki zaś opisuje to tak:

Na Placu Jagiellończyka  pojawiło się ośmiu elbląskich bikerów, którzy nie zniechęcili się niską temperaturą oraz szarością panującą dookoła i postanowili aktywnie spędzić niedzielne przedpołudnie. Poczekaliśmy kilka chwil, bo dotarły do mnie wcześniej  sygnały, że dołączą do nas  koledzy z Grupy Rowerowej Trójmiasto (GRT), którzy mieli przyjechać do Elbląga pociągiem. Na Plac Jagiellończyka wjechali prowadzeni przez Dareckiego w sile 12 kół. Nieco przed nimi na plac przybył Flash – biker z Gdańska, przeciwnik komunikacji masowej, który Żuławy pokonał tego dnia na rowerze i co warte pochwały, nie dał zarobić PKP.
Tak więc na wspólną jazdę wybrało się 15 rowerzystów i co godne podkreślenia, jedna rowerzystka z GRT. Ech, kiedy dziewczyny z Elbląga zaczną z nami jeździć? Ulice Browarna i Mazurska wyprowadziły nas z Elbląga i przez Rubno i Nowakowo dojechaliśmy do  krzyżówki na Batorowo. Trasa wycieczki wydawała się lekka, łatwa i przyjemna a nawigacja nie powinna sprawiać żadnych trudności. Ale jak to z założeniami bywa, wyszło nieco inaczej. Ale po kolei.
Droga wiodła wzdłuż widocznej po prawej stronie Zatoki Elbląskiej i prowadziła niezłej jakości asfaltem. Wkrótce jednak nawierzchnia ta ustąpiła miejsca betonowym płytom, którym jechaliśmy tuż przy wale przeciwpowodziowym. Co jakiś czas ktoś wspinał się na wał aby zrobić fotki krajobrazowe. Dokonaliśmy też inspekcji samego wału – zdaje się być w dobrym stanie. Gdy dojechaliśmy do Złotej Wyspy zrobiłem mały rekonesans w jej głąb i oceniłem, że nie ma szans na jej eksplorację z powodu zbyt dużej wilgotności podłoża, czyli mówiąc po rowerowemu – jest błoto po piasty. Zrobimy to w wakacje. Tak więc skręciliśmy w lewo i dalej pojechaliśmy wzdłuż wału w kierunku ujścia Nogatu. Czas mijał na rozmowach i podziwianiu krajobrazu  jesiennych Żuław. Poszukiwane ślady zimy objawiały się tylko nielicznymi płatami topniejącego śniegu. W końcu dojechaliśmy do Wyspy Kępa – czyli małego kompleksu leśnego, który leży przy samym ujściu Nogatu  do Zalewu Wiślanego. Ponieważ w planach mieliśmy je ujrzeć, ruszyliśmy naprzód. Wkrótce płyty ustąpiły miejsca drodze gruntowej, która prowadziła po koronie wału. Początkowo jechało się po trawie całkiem dobrze, ale stopniowo trawa stawała się coraz wyższa a ślad kolein coraz mniejszy. W pewnym momencie, po analizie okolicy oznajmiłem, że jesteśmy naprzeciwko ujścia Nogatu. Wszyscy musieli uwierzyć mi na słowo, bo poza morzem trzcin nic nie było widać. Podejrzewam, że po trzcinowych żniwach widoczność się poprawi. Dalsza ścieżka na wale wyglądała na dość trudną, ale grupa nie zamierzała wracać tą samą drogą. Ruszyliśmy więc do przodu. Po chwili okazało się że dalsza jazda jest niemożliwa. Zaczęła się żuławska dżungla. Wał okazał się totalnie zarośnięty drzewami, krzakami, chwastami i wszystkim co tylko ma korzenie. Momentami nic nie było widać i prowadziłem grupę na tzw. ,,azymut’’. Walka z roślinnością trwała dobre 2-3 km, co zajęło nam prawie godzinę! Nie przypominam sobie tak trudnego odcinka. W końcu jednak udało nam się dotrzeć do drogi prowadzącej do Nowotek i to był koniec naszych zmagań terenowych. Grupa o dziwo mnie nie zlinczowała, za co jestem im bardzo wdzięczny :-).
W moim rowerze ilość liści, patyków i gałęzi przekroczyła wszelkie limity a na sobie miałem mnóstwo przyklejonych ,,rzepów’’.  I tak do łatwej, lekkiej i przyjemnej wycieczki wkradł się czynnik ekstremalny. Dalsza droga była już normalna, to znaczy nie rozstawaliśmy się już z asfaltem. Przez Nowotki i Cieplice dojechaliśmy do drogi Nowakowo - Marzęcino. Część elbląskiej grupy postanowiła wrócić do miasta przez Nowakowo, zaś reszta zgodnie z planem skręciła w prawo i pojechała w kierunku Kępy Rybackiej. Na skrzyżowaniu przed promem w Kępinach GRT pożegnała się z nami i zgodnie ze swoim planem popedałowała w kierunku Tczewa przez Marzęcino, Nowy Dwór Gdański i Nowy Staw. My zaś przez Kępę, Bielnik II i Kazimierzowo wróciliśmy do Elbląga testując przy okazji drogę rowerową przy ,,7’’. Nienajgorsza jest. Na zjeździe z wiaduktu grupa rozproszyła się w sobie wiadomych kierunkach i to był koniec wycieczki.

Reasumując, pokonaliśmy tego dnia 51 km w czasie 3 godzin 10 minut, co dało średnią 16,45 km/h.

A już w grudniu  zapraszam na ,,wielkie żarcie’’ w Nowym Stawie. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi , a pozostali dowiedzą się już wkrótce.

Do zobaczenia ... Marecki      


Trasa:
ELBLĄG
– Rubno Wielkie - Nowakowo – Ujście – Batorowo – Cieplice – Nowotki – Kępiny Wielkie – Kępa Rybacka – Bielnik II – Kazimierzowo – ELBLĄG


 

ARCHIWUM